czwartek, 3 września 2015

Szamani, nowi agenci T.A.R.C.Z.Y.

Bohaterowie miniaturki:
-Yingzi (z bloga Karasu Kage http://shadow-of-immortal.blogspot.com/ )- nieśmiertelna najemnicza, świetnie władająca każdą bronią, sztuki walki nie są jej obce. Oprócz umiejętność regeneracji, czy odporności na urazy, jest mistrzynią iluzji i hipnozy oraz posiada na naturalną siłę i wyostrzone zmysły.
-Ren Tao
-Anna Asakura
-Yoh Asakura
-Avengersi:
*Tony Stark- czyli Iron Man, właściciel firmy Stark Industries, geniusz, miliarder, filantrop i playboy
*Steve Rogers-czyli Kapitan Ameryka, super żołnierz, wzorowy patriota, bohater II wojny światowej
*Bruce Banner- czyli Hulk, kolejny geniusz, który w wyniku napromieniowania zmienił się w silnego, zielonego stwora. zazwyczaj jest normalnym gościem, ale gdy się zdenerwuje  to strach się bać. 
*Thor- asgardzki bóg burzy, syn Odyna, następca tronu Asgardu, przyszywany brat głównego antagonisty, Lokiego. 
*Natasha Romanoff- czyli Czarna Wdowa, piękna agentka T.A.R.C.Z.Y., świetny szpieg. Jej niezwykłe moce to spowolnione starzenie się i udoskonalony system odpornościowy.
*Clint Barton- czyli Hawkeye, nadzwyczajny łucznik, biegle posługujący się bronią białą.
-Nick Fury- agent T.A.R.C.Z.Y., starzeje się wolniej niż przeciętny człowiek. 
-Loki Laufeyson- super łotr, bóg kłamstw i psot, świetnie posługuje się magią.
~*~
Dla tych którzy śledzą filmy Marvela!
Akcja toczy się po pierwszej części "Avengers"
~*~



Yingzi:
   Od dwóch lat byłam narzeczoną Króla Szamanów, Rena Tao. Nasz związek może nie był idealny, ale na pewno niezwykły. Tego co z nim, nie przeżyłam przez całe swoje dwutysięczne życie. Zresztą nie każda kobieta ma okazję wychować własnego męża. Ja owszem. Wszystko zaczęło się w Chinach, wtedy to uratowałam małego chłopca, Rena. Nie wiem jak to możliwe, ale z najemniczki zostałam pokojówką najbardziej wpływowej rodziny szamańskiej w Chinach. Zawsze kochałam mojego Rena. Z początku jak synka, potem jak najlepszego przyjaciela, a jak skończył siedemnaście lat już za nim szalałam. Gdy zyskał wiek pełnoletności oświadczył mi się i uczynił mnie najszczęśliwszą kobietą we wszechświecie.
     Ale teraz... Zrozumiałam. Oszukiwałam nie tylko jego, przede wszystkim siebie. On tak szybko osiągnął mój wiek, wygląd, który ja utrzymuję od dwóch tysięcy lat. On za chwilę zacznie się starzeć. Ja będę żyć, on umrze... Powinnam odejść, on jest młody. Wiele pięknych kobiet, by się zabiło za jedno spojrzenie Rena. Gdyby opuszczenie go było takie łatwe... Jeszcze ono. Okazało się, że jestem... Mój Boże! Jestem w ciąży z Tao. Jaka stara taka głupia. Jestem nieodpowiedzialna. Jak mogłam do tego dopuścić.
     Mam dokładnie trzy wyjścia... Odejść z dzieckiem i patrzeć jak moja kruszyna się starzeję i umiera. Drugie rozwiązanie. Zostać i uczynić z mojej rodziny moich nieśmiertelnych sługów krwi. Wtedy skaże ich na przekleństwo wiecznego życia. Cierpienie, z którym zmagam się od dwóch tysięcy lat. Ale mam też trzecie i najlepsze wyjście. Urodzić dziecko, zostawić je z kochającym ojcem i odejść. Rodzina Tao zapewni wszystko swojemu dziedzicowi. Ren zaś będzie wolny, może znajdzie sobie wspaniałą żonę i matkę dla naszego dziecka. Ja zaś będę nieszczęśliwa i samotna...
     Moje przemyślenia przerwał zgrzyt otwieranego zamka. Mój narzeczony wrócił. Jako Król Szamanów miał wiele obowiązków, dobrze, że miał wspaniałych przyjaciół, a przede wszystkim Yoh Asakure, jego prawą rękę.
-Cześć kochanie- powiedział z uśmiechem, całując mnie w policzek.
     Jak dla mnie to było za mało. Odwróciłam moją głowę, by jego usta dotknęły moich i pogłębiłam pocałunek. Oczywiście Ren nie pozostał dłużny. Wplątał swoją dłoń w moje włosy i poczułam jak smakuję mojej pomadki. Zawsze delikatnie malowałam usta. Tao uwielbiał moją malinową pomadkę. Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie rozchyliłam wargi. Nasze języki złączyły się. Jak zwykle poczułam motyle w brzuchu. Może to dziecinne, ale tylko Ren przez te wieki wywołał u mnie takie uczucia. W końcu oderwaliśmy się od siebie, choć ja wciąż opierałam głowę o jego piersi, a on objął mnie w pasie. Ciężko oddychaliśmy, ale nie chcieliśmy przerywać magicznej chwili. W jego ramionach czułam się jak królowa, a przede wszystkim w jego uścisku byłam bezpieczna, jakby nikt nie istniał, jakbym pozbyła się całkiem moich wrogów.
-Chodź, pewnie jesteś głodny- w końcu powiedziałam, prowadząc narzeczonego do kuchni.
     Pospiesznie odgrzałam obiad, czyli kurczaka po seczuańsku. Ren uwielbiał tradycyjne, chińskie potrawy, zresztą ja też.
-Coś się stało Yingzi, masz jakąś strapioną minę?- spytał z troską.
     Jak zwykle Tao rozgryzł mnie po kilku minutach. Zawsze był spostrzegawczy, a ze mnie czytał jak z otwartej księgi. Niestety nie mogłam mu powiedzieć o ciąży, dopóki nie podejmę ostatecznej decyzji. Na tę wieść Ren musi poczekać. W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową. Na razie nie naciskał.
     Poszliśmy z obiadem do salonu i zaczęliśmy oglądać jakiś horror. Oczywiście tego typu kino wcale nie wywoływało mojego strachu. Podczas mojego długiego życia napatrzyłam się na gorsze koszmary. Jednak lubiłam wykorzystywać takie okazję i przy tandetnych scenach strachu wtulać się w Rena. Choć wydaje mi się, że i Tao zdawał sobie sprawę, iż moje przerażenie to zwykła farsa. Tym razem horror był na tyle przewidywalny, że aż z trudnością okazywałam strach. Dokładnie przewidziałam, w którym momencie coś wyskoczy i tym podobne. Z braku pomysłów poszłam po wino i lampki. Zaczęliśmy pić. Mam mocną głowę, więc raczej nie łatwo mnie było upić. Pamiętam jak na wojnie pijałam z Polakami i Rosjanami bimber. To miało przynajmniej procenty, a takie wino. Phi... Usnęłam jednak, ale oczywiście nie z upicia, ale z nudy.
     Obudziły mnie czyjeś kroki. Ja i Ren zasnęliśmy na kanapie. Lekko wystraszona potrząsnęłam delikatnie Tao. O tej porze nikt nie powinien bywać w okolicy naszego domu. Może i byłam przewrażliwiona, niestety pozostałości po pracy najemnika. Dzięki Bogu, mój narzeczony szybko ocknął się ze snu.
-Co się stało?- spytał półprzytomnie.
-Słyszę kroki- wyszeptałam.
     Te słowa podziałały na niego jak upierdliwy budzik. Zerwał się na nogi i pochwycił Guan Dao. Obok niego w gotowości stanął Tommy- Król Duchów i Bason. I kto tu był przewrażliwiony?
-Idę to sprawdzić, a ty tu czekaj i nie wychodź. Nie martw się- oznajmił.
     Już miał otworzyć drzwi, gdy niespodziewana eksplozja przerzuciła go na drugi koniec pokoju. Pobiegłam do niego bez zastanowienia. Dzięki Bogu, jego duchy stróże zamortyzowały upadek. Ren na lekko chwiejnych nogach wstał o własnych siłach. Przed nami stała zgraja dziesięciu czerwono-złotych robotów. Takie maszyny mogły pochodzić tylko z jednej firmy-Stark Industries, Tony'ego Starka. Tylko dlaczego do diaska atakuje nas ta kupa żelaza jednego z tych niby superbohaterów?
-Co ten Stark odpierdziela?!-warknął wkurzony Ren.
     Firma Tony'ego, znanego również jako Iron Man, współpracuje z Tao Company. Może jeden z Avengersów i mój narzeczony nie byli wielkimi przyjaciółmi, ale ich relacje układały się dobrze, dlaczego więc nagle roboty Starka nas atakują! 
-Yingzi idź do sypialni! Poradzę sobie!
-No wiesz co takie niemoralne rozkazy przed ślubem!- odparłam z uśmiechem- Raczej trzeba się przygotowywać do formułki "Póki śmierć nas nie rozłączy"- rzekłam.
     Za pomocą mocy iluzji przez chwile powstrzymałam maszyny przed dalszym atakiem, a sama pobiegłam po broń, wzięłam najlepszy pistolet i znów stałam koło mojego ukochanego.
-Odkąd się taką cnotką zrobiłaś, wczoraj nie narzekałaś na nasze niemoralne zabawy- powiedział i odciął rękę maszynie, która chciała w nas wycelować.
-Lepiej przestań, bo nie wiem kogo zaatakować- krzyknęłam i zaczęłam strzelać do zabawek Starka. Niestety wszystkie kule odbijały się od robotów. Musiałam wymyślić coś innego. Zauważyłam, że stałam pomiędzy dwiema maszynami, które celowały we mnie. Wpadłam na pomysł,  odskoczyłam z niewiarygodną szybkością, a zabawki Tony'ego zniszczyły siebie nawzajem. Dwie z głowy. Spojrzałam na Rena. Szedł jak burza, siejąc spustoszenie wśród robotów. Niestety nie zauważył żelaznej ręki, która zmierzała w jego stronę. Nie zdążył zareagować na moje wołanie, byłam od niego szybsza. Maszyna trzymała mnie w swoich mackach. 
-Misja skończona- oznajmił trzymający mnie robot.
     Nim zdążyłam zareagować pochłonęła mnie ciemność. Zdążyłam tylko zauważyć biegnącego w moja stronę Rena...
Ren:
     Byłem wściekły i bezsilny. Tego drugiego uczucia nienawidziłem najbardziej. Upadłem na kolana. Co oni chcą od Yingzi, z tego co zrozumiał to ona była celem. Co od niej chce ten cholerny Stark albo ta  cała T.A.R.C.Z.A.? Moja wściekłość zamieniła się w czyste furyoku. Wstałem bez problemu. Teleportowałem się wprost do siedziby Avengersów. Od razu wyskoczyły na mnie jakieś roboty. Jednym machnięciem Guan Dao zniszczyłem je wszystkie. Nagle rozległ się hałas alarmu. W moja stronę zaczęły lecieć niezliczone pociski. Król Duchów otoczył mnie barierą z furyoku, a każdy nabój odbijał się ode mnie jak piłka. Zniszczyłem pancerne drzwi, a za nimi w pełnej gotowości stali wszyscy Avengersi.
-Ren?- zapytał oniemiały Stark.
     Facet się musiał zdziwić. O szamanach nawet T.A.R.C.Z.A. nie miała pojęcia. Od wieków ludzie, mający kontakt z duchami pilnowali, by nikt tego nie odkrył. Gdy agenci Fury'ego odkryli, że grupka ludzi włada jakąś niezrozumiałą energią, chcieli tę sprawę wybadać. Jednak nie udało się, a Nick uznał, że możliwości T.A.R.C.Z.Y. są jak na razie zbyt małe dla tego projektu.
-Tak Tony. Pokłoń się przed Królem Szamanów, choć nie wiem czy zdążysz. Zabije cię wcześniej za porwanie mojej narzeczonej! 
     Już miałem zrobić zamach, gdy mój atak zablokowała katana należąca do Yoh.
-Ren! Uspokój się! Nie atakuj w gniewie! Musimy z nimi pogadać!- krzyczał zdesperowany szatyn. 
     Bylem wściekły, ale przerwałem atak. Miał racje, zresztą prawie jak zwykle. Nie mogłem atakować w gniewie, dopóki się nie dowiem, dlaczego ci pseudo bohaterowie porwali Yingzi i w jaki celu. 
-Renie- usłyszałem głos za sobą.
     Odwróciłem się. Spojrzałem w czarne, patrzące na mnie z surowością oczy Anny. W świecie szamanów najbardziej liczyły się dwie osoby. Król Szamanów, czyli ja i Władczyni Żywiołów, Anna już Asakura. Mimo wszystko ta druga postać jest bardziej owiana tajemnicami. Gdy Anna miała piętnaście  lat po prostu zniknęła, gdy wróciła po czterech latach. Całkiem się zmieniła. I nie chodzi tu tylko o wygląd, bo cóż była piękna. Długie, kręte blond włosy, jasna cera, duże, czarne oczy i majestatyczne rysy twarzy. Zmieniło się jednak coś ważniejszego. Zawsze będąc przy Annie czuło się respekt, ale dlatego, że wszyscy się jej bali. Teraz stojąc przed Asakurą czuło się takie dostojeństwo emanujące z jej osoby, że człowiek stawał się po prostu mały. Nawet fantastyczni Avengersi automatycznie opuścili głowy. Wiedziałem, że teraz jest zła. Po pierwsze przyszła w oficjalnym stroju, to znaczy prostą, białą, długą togę, z jedną warstwą materiału, która miała funkcję kaptura. Jej twarz pozostawała zakryta. Po drugie jej ton. Tym razem wiedziałem, że przeskrobałem. Współpracowałem ze Starkiem, jednym z Avengersów, ale i tak nie powinien się dowiedzieć o nas szamanach. Jednak wiedziałem, że gdyby to Yoh został porwany, ona zrobiłaby większa rozpierduchę. 
-Musimy się wszyscy uspokoić, na pewno zaistniałą sytuacje da się racjonalnie wytłumaczyć- powiedziała z powagą. 
-Tao, kumplu. Twoja żona jest całkiem niezła, ale wiesz, że  bym nigdy do niej nie startował. Pepper by mnie zabiła!- zapewnił Iron Man.
     Już miałem się na niego rzucić, ale odezwała się Anna. 
-To jak wytłumaczysz, że dom Rena zaatakowały maszyny ze Stark Industries?
-Nie rozmawiam z ludźmi, z którymi nie mam kontaktu wzrokowego- powiedział z cwaniackim uśmiechem.
     Byłem pewien, że tym razem Anna go podpali, ale stało się coś całkiem innego. Szata pani Asakury zaczęła się palić. Ukazała się nam Władczyni Żywiołów w czarnych rurkach i granatowym topie, jej tatuaż w kształcie gwiazdy jedności, który miała na ramieniu połyskiwał jak ogień, którym właśnie zaczęła  się bawić. 
-Tak lepiej panie Stark?- zapytała ze złośliwym uśmieszkiem. 
     Widziałem jak Tony zawiesza na blondynce swój pełen pożądania wzrok. Yoh, widząc to, objął ramieniem swoją żonę. Chciał pokazać, że czarnooka jest jego i nie ma zamiaru się nią dzielić. Jednak po minie Iron Mena  było widać, że  zaborczość Asakury mu nie przeszkadzała. 
-Ktoś włamał się nam do systemu- oznajmiła Czarna Wdowa-Dopiero chwilę przed waszym przybyciem zauważyliśmy brak robotów.  
-Dlaczego mam wam wie..- zacząłem, ale nie dane mi było dokończyć.
     Anna uciszyła mnie gestem dłoni. Czasami to strasznie irytowało. Zawsze traktowała mnie z góry, mimo że w świecie szamanów zajmowaliśmy tą samą pozycję. 
-Mówi prawdę-powiedziała krótko.
-Medium się znalazła- prychnęła Natasha.
-A żebyś wiedziała. I wiesz twoje myśli są bardzo głośne, a zwłaszcza ta: "jaki on ma seksowny tyłek", chyba nie chcesz bym głośno powiedziała o kim to?
-Ale jak?
     Romanoff patrzyła na Annę z ciekawą miną. No cóż... W naszym świecie reishi było rzadką umiejętnością, a co dopiero w szarym świcie zwykłych śmiertelników, no może nie do końca zwykłych. 
-W szamańskich kręgach ludzi z mają umiejętnością określa się jako widzących duszę, a w moim języku brzmi to reishi.
     Popatrzyłam na nią zdziwiony. Nagle zmieniła zdanie i chce wyjawić Avengersom naszą tajemnicę. 
-Szamani?- zapytał zdziwiony Kapitan Ameryka.
     Popatrzyłem na Annę. Skinęła głową, wiedziała o czym myślę. 
-T.A.R.C.Z.A. wiedziała o istnieniu niezwykłych ludzi, którzy czerpali energię z niezrozumiałych dla nich źródeł. Dzięki staraniom naszych ludzi nigdy nie odkryli prawdy, ale może nadszedł czas by to zrobić. Nie wiedzieli, skąd czerpiemy moc, gdyż tylko garstka wyjątkowych osób to widzi. Nazywamy się szamanami, a naszą moc dają nam duchy.
     Popatrzyli na mnie zdziwieni i wybuchnęli śmiechem. No cóż ich ograniczone umysły nie mogły pojąć takich prawd. 
-Nie wiedziałem, że współpracuje z czubkiem- odparł z sarkastycznym uśmiechem Tony.
-Nie do końca- usłyszałem za sobą głos.
     Odwróciłem się. Za nami stał czarnoskóry mężczyzna z czarną opaską na oku. Domyślałem się, że to znany Nick Fury.
-W końcu poznaliśmy prawdę. Jak się nie mylę w tym pomieszczeniu jest osiem duchów- oznajmił nowo przybyły.
-Chyba nie wierzysz w te głupoty Nick!- warknęła Czarna Wdowa.
-W końcu mogliśmy ustawić naszą aparaturę. Dokładnie obok nich znajduje się osiem postaci i to nie są istoty z tego świata.
     Moja cierpliwość się kończyła. Zamiast szukać Yingzi oni zaczęli zażartą dyskusję czy nam ufają czy nie. 
-Jasna cholera! Moja narzeczona została porwana, a wy kłócicie się, czy duch istnieją! Myślcie co chcecie, ale to przez technologię Starka Yingzi została porwana i waszym zasranym obowiązkiem jest mi pomóc ja odszukać.
-T.A.R.C.Z.A. już wzięła się do roboty- oznajmił czarnoskóry.
     Nagle salę rozświetliło światło błyskawic i pojawił się Thor. Wiedziałem, że brakuję jakiegoś z tych oszołomów. 
-Nie ma Lokiego! Uciekł!- krzyczał bóg gromów.
-Chyba już wiemy kto porwał naszą Yingzi- mruknęła Anna.
     Dopiero teraz Asgardczyk zauważył gości Avengersów. 
-Loki zrobił komuś krzywdę?- zapytał przestraszony syn Odyna.
-Porwał moją narzeczoną-oznajmiłem pozbawionym emocji głosem. 
Yingzi:
     Obudziłam się w ogromnym, czarnym, z wyrzeźbionymi wężami na ozdobnych kolumienkach łożu, przykryta tego samego koloru, satynową pościelą. Pokój, w którym się znajdywałam wydawał się być w całości wykonany z czarnego kryształu. Oprócz mojego łóżka znajdywała się tam duża, hebanowa szafa i wykonana z tego samego drzewa półka na książki wypełniona po brzegi. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. W progu stanął przystojny brunet o jasnej cerze i zielonych oczach. Chłód jaki od niego bił, był dla mnie dziwniejszy niż to jego dziwne ubranie. Gościu chyba lubi czarny i zielony.
-Czego ode mnie chcesz?- spytałam wkurzona, zanim on zapytał mnie o cokolwiek. 
-Bez nerwów- odpowiedział głos tuż za moim uchem.
     Jakimś sposobem mężczyzna w ułamku sekundy znalazł się obok mnie na moim łóżku. 
-Kim jesteś?!- krzyknęłam, zrywając się z łóżka. 
     Znów brunet znalazł się obok mnie. 
-Jestem Loki- powiedziawszy to, odgarnął mi niesforny kosmyk za ucho. 
     Tego było za wiele. Mimo że moim wrogiem okazał się sam asgardzki bóg, który jest chyba znany każdemu na Ziemi, nie mogłam pozostać bierna. Prawy sierpowy należał mu się za zbytnią poufałość. Uderzenie było na tyle silne, że powaliło wroga ludzi na kolana. Szybko powstał... Na początku w jego oczach widoczny był szał, potem zdziwienie, a na końcu obojętność, choć na jego ustach widniał sarkastyczny uśmieszek.
-Widzę, że to co o tobie mówią jest prawdą- powiedział.
     Moje ciało uniosło się. Swoją mocą sprawił, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu. 
-Teraz sobie pogawędzimy- powiedział ze satysfakcją.
Ren:
-Jesteś wstanie określić gdzie jest?- spytałem z nadzieją Annę.
     Asakura spojrzała nam mnie ze smutkiem.
-W przypadku Lokiego zwykłe zaklęcia lokalizujące nie dadzą rady, czy w moim wykonaniu, czy też twoim- odparła ze smutkiem.
     Byliśmy tak skupieni na rozmowie, że w ogolę nie zwracaliśmy uwagi na resztę. 
-Anno- zaczął Tony.
     Blondynka spojrzała na niego ostro.
-Nie wiedziałam, że jesteśmy na ty, panie Stark. 
-Lubie ostre dziewczyny- odparł z łobuzerskim uśmiechem- Ale jak na razie nie ma czasu na flirty pani Asakura.
     Mogę przysiądź, że na to stwierdzenie policzki czarnookiej delikatnie się zarumieniły. Biedny Yoh, jakby mógł zacząłby miotać gromami.   
-Macie te swoje duchy. Są one widoczne dla Asgardczyków?
-Tylko jeśli zastosujemy odpowiednie zaklęcia, umiejętność widzenia dusz jest przeznaczona dla nielicznych grup, w każdym ze światów- odpowiedział za Władczynię Żywiołów Thor.
-Wiedziałeś o istnieniu szamanów?!- zapytał zaskoczony Iron Man. 
     Bóg gromów pokiwał głową nieznacznie.
-Ren, jaki mamy procent szans, iż Loki wie, że narzeczonym Yingzi jest szaman?-spytała blondynka.
-Niewiele, nie powinien wiedzieć. 
-To znaczy, że twój pomysł Tony-san jest całkiem dobry. Nie jesteś takim idiotą, jakiego udajesz- powiedziała Anna.
     Wszyscy spojrzeli na tę dwójkę pytająco.  
-Wyślemy duchy, by przeszukały wszystkie światy.
     Wiedziałem o co jej chodzi. Rytuał, który ma zwołać wszelkie duchy. Bardzo ryzykowny.
-Jesteś gotowa?- spytałem.
-A ty?- odparła pytaniem. 
     Nie potrzebne były już słowa. Czas na wzywanie przyjaciół z zaświatów. 
Yingzi:
-Jak zyskałaś nieśmiertelność? To jedyna moc jaką posiadasz?- zadawał mi pytania bóg kłamstw.
     Tak oto dowiedziałam się o co chodzi Lokiemu. Moja nieśmiertelność stanowiła dla niego zagadkę, którą chciał rozwiązać i zdobyć to co ja. Szkoda, że nie wiedział, że to nie możliwe. 
-Mów! To nie musi tak wyglądać! Oboje nieśmiertelni, piękni i silni. Możemy władać wszystkimi światami. Uczynię cię królową Asgardu. Ten twój kochaś wkrótce umrze, a my możemy razem żyć długo, a jeśli wyznasz mi swój sekret, zostaniemy wieczni.
     Szkoda mi go... Nigdy nie zaznał miłości skoro uważa, że dla władzy wyrzeknę się Rena. 
-A co jeśli się nie zgodzę? Nie możesz mnie torturować, wiesz o tym- powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.
     Doznałam szoku. Na jego twarzy zamiast zawodu dostrzegłam tryumf.
-Widzisz, znam twój mały sekret- szepnął mi do ucha, delikatnie dotykając mojego brzucha.
     Przełknęłam gulę w gardle, chciałam się wyrwać, ale moc czarownika była ogromna.
-Ani się waż- warknęłam.
-Wprawdzie tobie nic nie grozi, ale twoje dziecko nie jest nieśmiertelne. Chcesz sprawdzić, czy przetrwa jak mocno poturbuję jego matkę?- zapytał z udawaną troską w głosie. -Przemyśl to Yingzi.
     Wypowiedziawszy te słowa, zostawił mnie samą. Przynajmniej miałam taką nadzieje.
     Nagle usłyszałam głos w głowie. Yingzi, to z pewnością była Anna. Znaleźli mnie! 
     Posłuchaj Yingzi... To miejsce jest bardzo pilnie strzeżone. Nie wejdziemy tam niezauważeni bez twojej pomocy. Czego dokładnie chce od ciebie Loki?
     Sekretu nieśmiertelności, pomyślałam, mając nadzieję, że blondynka to usłyszy.
     W takim razie musisz spełnić jego prośbę.
     Zwariowałaś, skarciłam ją w myślach. Asakura doskonale znała cenę nieśmiertelności. Tylko osoba o czystym sercu mogła przeżyć wypicie z tej przeklętej rzeki. W innym wypadku taki człowiek umierał... A czym jest nieśmiertelność?! Przekleństwem...
     Nie martw się, jest  bogiem. Zostanie tylko osłabiony, a Thor będzie miał szansę go złapać. Ten łotr musi trafić z powrotem do więzienia. 
     Jesteś pewna, że to go nie zabije?, spytałam ją w myślach dla pewności.
     Tak, otrzymałam odpowiedz. 
     Ren:
-I co?- zapytałem przejęty.
-Wiadomość przekazana- powiedziała Anna- On poluje na całkowitą nieśmiertelność.
     Thor spojrzał zaciekawiony, a zarazem przestraszony. Loki, którego da się zabić i uszkodzić stanowił problem, a co dopiero bóg kłamstw, który by zyskał nieśmiertelność.
-I po co mu do tego narzeczona Rena?- spytał gromowładny.
-Ona jest nieśmiertelna-odparłem głucho.
     Wszyscy popatrzyli na mnie jak na szaleńca. Pewnie nie mogli uwierzyć, że śmiertelniczka zyskała moc, która nie śniła się asgardzkim bogom. 
-Jak to możliwe? T.A.R.C.Z.A. nie ma informacji o takim człowieku, chociaż... Mówiono o najemniczce, Chince. Chodziły plotki, że o tysięcy lat ta sama kobieta, doskonała morderczyni zajmowała się różnymi zadaniami. Jednak uznano to za legendę, a kobietę za zmieniające się dziewczyny  tej samej rodziny. No wiecie taki rodzinny biznes... Zajęliśmy się jednak tą sprawą, ale nie mogliśmy wytropić Chinki- opowiedział Fury.  
-Czyli szukamy przestępczyni? Świetnie- mruknął niezadowolony Tony.
     Tego było za wiele. Mógł obrażać mnie, ale mojej rodziny nie pozwolę!
-Nie nazywaj jej tak skoro nic nie wiesz! Nawet jeśli popełniła w życiu błąd odpokutowała go w stu procentach! A ty Stark taki idealny jesteś?
     Widziałem, że ma zamiar odpyskować. Dzięki Bogu nie zdążył.
-Mimo twojej niechęci do Yingzi-chan, naszym obowiązkiem jest chronienie tego świata. A Loki jest zagrożeniem niewątpliwym. Bez was czy z wami wybieramy się do Tang zai.
     Na te słowa Avengersi zrobili oburzone miny. Jak to chcemy ratować świat bez nich? Żałośni... 
-Kim jest Tang zai?- spytała Czarna Wdowa.
-Chińskim i kobiecym odpowiednikiem mojego brata. Wielbicielka lisów- odparł Thor.
     Blondynka spojrzała na niego zaciekawiona.
-Skąd o niej wiesz?
-W Asgardzie krążą o niej legendy.
     Zadumana Anna kiwnęła głową. Spojrzała porozumiewawczo na mnie i na Thora. Bez zbędnych ceregieli teleportowaliśmy się tuż przed świętą ziemią w moich rodzinnych Chinach.
 Yingzi:
-Mówisz, że napiłaś się wody i zyskałaś nieśmiertelność?- spytał zdumiony Loki.
     Przez chwilę się nie odzywałam. Oglądałam krajobrazy z moich najgorszych wspomnień. 
-To nie jest zwykła woda, tylko święta!- warknęłam- Strzeże ją Tang zai.
     Asgardzki bóg nie mógł pojąć, że legendarna demonica istnieje naprawdę. 
-Witam! A któż to mnie odwiedził? Kochana Yingzi i sam bóg kłamstw Loki... Niesamowita wizyta-  przywitała nas niezwykła kobieta o dziesięciu ogonach i lisich uszach- Pewnie przyszedłeś skorzystać z wody życia wiecznego.
     Chce go skusić tak jak mnie. Powoli zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Zachowuję się jak lisia dziewczyna, tak samo chcę go oszukać.
-Pozwolisz mi tam dojść po dobroci?- spytał Loki.
-Nie!-krzyknęła i wykonała zamach szponami, które urosły jej do kolosalnych rozmiarów.
     Nie rozumiałam o co jej chodzi. Dlaczego nie chciała dopuścić do wody boga oszustw? Nie... To nie to! Ona też jest boginią kłamstw. Jej postępowanie nigdy nie jest oczywiste. Ona chciała wzbudzić w Lokim pragnienie tej wody. Pragnęła, by ten bez zastanowienia spożył napój, który sprawi mu cierpienie. Nie rozumiałam tylko jednego. Dlaczego demonica chce się go pozbyć?
     Rozpoczęła się walka. Dwa złowrogie strumienie energii nacierały na siebie. To nie była walka na oręż, siłę, ale na potęgę, która emanowała od obydwu bożków. Tang zai traciła siły. Nie wiem, czy specjalnie, ale przegrywała walkę. W końcu Loki przyparł ją do skał. Jej nadgarstki ozdobiły magiczne kajdanki, uniemożliwiające ruch. 
-Zaraz cię zabiję, ale na chwilkę cię jeszcze potrzebuję- oznajmił Chince czarownik. 
     Podszedł do wody, a w jego ręku pojawił się szmaragdowy kielich. Napełnił go wodą. Podszedł do demonicy i chwycił jej podbródek. 
-Teraz sobie sprawdzę tę waszą wodę. 
     Jednym zaklęciem zmusił usta Tang zai do otwarcia. Pierwsza kropla już miała spłynąć do gardła bogini kłamstw. Gdy nagle zniknęła i pojawiła się tuż obok. Myślałam, że zaklęć Lokiego nie da się tak po prostu złamać! Popatrzyłam na boga oszustw. Nie wydawał się być zdziwiony zaistniałą sytuacją. To raczej lisia kobieta popatrzyła ze zdumieniem na spokojnego czarownika. 
-Zdziwiłbym się jakby te bransoletki byłyby wstanie cię powstrzymać- zaśmiał się.
     Teraz Tang zai była w istnym szoku. Kłamca został oszukany. To ona miała wygrać w tym pojedynku, znam ją na tyle by wiedzieć, że ona kocha wygrywać. Zamiast tego kajdanki zamieniły się w dwa węże i niespodziewanie ukąsiły kłamczuchę. Chinka zaczęła zwijać się z bólu. 
-Wiedziałem, że coś nie tak z tą wodą! Wypiłabyś ją, gdyby była bezpieczna!- krzyknął do Tang zai.- Chciałaś mnie oszukać!- zwrócił się do mnie.
     Już miał na mnie naskoczyć, ale wtedy lisia kobieta z trudem wysapała.
-Napiję się tego. 
     Loki ze zdziwioną miną podszedł do demonicy. Zapewne nie spodziewał się, że kobieta będzie chciała to wypić. Jednym haustem opróżniła drogocenny kielich. Objęło ją złote światło i przybrała swoją prawdziwą postać lisicy.
     Czarownik bez zastanowienia się, odwrócił się i nabrał w ręce przeklętej wody. Napił się. W tym samym momencie złapał się za serce i skulił się z bólu. Po prostu wił się po ziemi. Teraz już pewnie zrozumiał, że to co widział to zwykła iluzja.
-Teraz poznałeś moc iluzji nieśmiertelnej. Oszukałam was oboje kłamcy- powiedziałam z tryumfem, patrząc na cierpiących bożków.
-Zabiję cię suko!- krzyknął, łapiąc ostatkiem sił berło.
     W ostatniej chwili broń została mu wytrącona przez znane mi Guan Dao. Mój Ren! Bez zastanowienia pobiegłam w jego stronę i wpadłam w jego objęcia. 
     W tym samym czasie Thor dosłownie przygwoździł swoim młotem brata, a pozostali Avengersi otoczyli demonice. Wszyscy mieli nadzieję, że kwestia Lokiego została rozwiązana, ale bóg kłamstw miał na tyle siły, by wykonać teleportację. Na nic się zdał ogień Anny, skierowany w jego stronę. Loki zniknął.
     Ja jednak byłam zajęta czymś innym. Usta Rena okazały się ciekawsze od reszty świata. W końcu z trudem oderwałam się od Tao.
-Nie możemy!-powiedziałam.
     Zdecydowałam. Nie odejdę bez pożegnania. Musi wiedzieć, że to wszystko nie ma sensu. 
-Krępuję cię ich obecność- szepnął mi do ucha.
-To nie ma sensu Ren- oznajmiłam cicho- Ty zaczniesz się starzeć,umrzesz.A ja nie zmienię się.
     Popatrzył na mnie wściekły. Nabrał głęboki wdech. 
- Przeszkadza ci być żoną starca?- oznajmił ze śmiechem.
-Nawet tak nie mów! Nie przeszkadzałeś mi jako przedszkolak, jako dzieciak i jako rozkapryszony nastolatek! Będę kochać nawet staruszka! Ale co ty potem będziesz wmawiał ludziom, że jestem twoją wnuczką? A ja... Znów zostanę sama. Będziemy cierpieć razem!
     Musiałam to wszystko wykrzyczeć. Nie mogłam swoich obaw wciąż dusić w sobie! Dopiero po chwili zauważyłam, że Asakurowie i Avengersi z zainteresowaniem słuchają naszej kłótni. Nawet nie miałam czasu im powiedzieć co o tym myślę.
-Kocham cię Yingzi. Wiesz co czułem, gdy dowiedziałem się, że porwał cię ten szaleniec Loki. Gdyby ci coś zrobił... Ja nie przeżyłbym tego. To ty mnie zmieniłaś... To dzięki tobie mogę żyć z wyrzutami sumienia- powiedział i delikatnie mnie objął. Bez zastanowienia zawiesiłam swoje ręce na jego karku.- Chcę przeprowadzić rytuał krwi. Chcę na wieki pozostać twoim sługą.
-Nie, nie możesz! Wiesz jakim przekleństwem jest nieśmiertelność! Będziesz na zawsze żył w cierpieniu.
-Naprawdę uważasz, że lata wspólnie spędzone były okropne?
     Jak on mógł mnie o to pytać? Ostatnie niecałe dwie dekady to najlepsze chwile w moim życiu.
-To najszczęśliwsze lata mego życia.
-Więc i cała wieczność spędzona razem będzie piękna. 
     Popatrzyłam na niego szczęśliwa. Łzy mimowolnie spływały po moich policzkach. Wpiłam się w jego usta. On w tym czasie delikatnie rozciął mi skórę tuż przy obojczyku. Poczułam znany mi zapach krwi i delikatne usta pieszczące moją skórę. 
-Też cię kocham- wysapałam wyczerpana- Mam nadzieję, że Loki też znajdzie kogoś kto go pokocha...
     To ostatnie słowa, które zapamiętałam... Zemdlałam.
        ***
     Dwa miesiące później wzięliśmy ślub. Uczestniczyli w nim również Avengersi i Fury , z którymi rozpoczęliśmy współpracę. W końcu i szamanom i bohaterom zależało na tym świecie, a razem byliśmy niezwyciężeni.
     Na świat przyszedł Men Tao. Szaman, a do tego po mamusi mistrz hipnozy i iluzji. Od początku to było widać. Nie tak łatwo mnie przekonać do podarowania kolejnych cukierków. Mu to się o dziwo zawsze udawało.
     A jeśli chcecie wiedzieć, czy w Lokim jest choć ziarno dobra i miłości musi już zagłębić się w inną historię http://rehabilitation-by-avengers.blogspot.com/


     


      










     






     



     


     


 

   

2 komentarze:

  1. Przeczytałam i czułam ciepło na twarzy czytając to...
    Dosłownie dostałam wypieków. Moi ulubieńcy zebrani w jednym miejscu. Nie tylko z Shaman King, ale i też z Avengers. To było boskie. A już ostatnie sceny jak Yingzi oszukała nie tylko Lisicę, ale i Lokiego (Jak to mawiał Bin Laden... "Za jednym zamachem"). To było dobre.
    A Ren był taki uroczy i opiekuńczy, kiedy tak martwił się o swoją narzeczoną. To takie słodkie... A ona się martwiła, że będzie musiała go zostawić. Całe szczęście że jednak zdecydowała się z nim zostać i ułożyli sobie życie.
    Moim zdaniem zachwyca mnie ta miniaturka i przez to dostałam weny twórczej. Pewnie dziś u mnie pojawi się kolejna część, albo jutro. Ale weny dostałam jak nic. Wiedz że jestem szczęśliwa z tego co napisałaś i teraz czekam na rozdziały.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od kiedy Ren ma uczucia???????
    Hao: Sam się dziwie.. Ale jednego nie odpuszczę...ON JEST KRÓLEM SZAMANÓW A NIE JA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Hao uspokój się. To nie jest Twoja historia.
    Hao: Ale niedługo będzie.

    Przestań Hao. Po za tym zaciekawiło mnie połączenie Shaman king z Avengersami. Świetnie Ci to wyszło. Oczywiście czekam na kolejny rozdział i ślę wenę.
    Pozdrawiamy Marcia i Hao.
    Hao: Gdzie jest to jabłko Kath.
    Hao ZAMKNIJ SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń