niedziela, 16 sierpnia 2015

Kopciuszek

Dawno, dawno temu, gdy Ziemia powitała nowy XI wiek, turniej szamanów wygrał Hao Asakura. Był on władcą sprawiedliwym, dbającym o naturę i równowagę na świecie. W owych latach nasz świat zamieszkiwały trzy gatunki ludzkie... Zwykli ludzie, szamani i czarownicy. Ci ostatni prawie w zupełności nie wytrwali naszych czasów. Wielu czarodziei dało początek mediom, które całkiem zapomniały o swoich magicznych korzeniach.
Hao rządził samotnie, mimo rad Króla Duchów nie szukał swojej królowej. Uważał, że samotność  to pokuta za lata, w których nienawiść przejęła kontrolę nad jego człowieczeństwem.
Alisson należała do najbogatszych rodzin arystokratycznych Średniowiecza, Kyoyama' ów. Do tego była potężną czarodziejką posługującą się mocami wszystkich żywiołów. Wychowywała się w szczęściu u boku kochających rodziców. Niestety, gdy skończyła 14 lat jej matka umarła na panującą wtedy epidemię cholery. Żadne zaklęcia nie mogły jej pomóc. Ojciec pięknej nastolatki popadł w ogromną depresję. Jego córka, drobna blondynka o czarnych oczach, opiekowała się nim bez ustanku. Ona i on bardzo kochali panią tego domu i nie mogli poradzić sobie z jej śmiercią. Minął kolejny rok... Przyjaciel jej ojca zmarł i osierocił dwie córki. Ich matka była majętną kobietą, a po odczekaniu czasu przeznaczonego na żałobę, ojciec Alisson ożenił się z wdową.
     Nowe członkinie rodziny były urodziwymi kobietami, ale niestety o bardzo złych sercach. Macochą Alisson została długowłosa szatynka o brązowym, ale zimnym spojrzeniu. Blada cera kontrastowała z pełnymi, krwistoczerwonymi ustami. Miała może czterdzieści lat, a swój wiek podkreślała swoimi ciemnymi, już nie tak bogatymi sukniami, jak nosiły jej córki. Biła od niej aura chłodu i opanowania. Blondynka często porównywała ją do wampira...  Keiko, bo tak nazywała się owa dama, posiadała dwie córki. Starszą, szesnastoletnią Pirikę, która odznaczała się pięknymi, aczkolwiek zimnymi błękitnymi oczami, oraz tego samego koloru włosami. Jej cera, blada jak matki, momentami wydawała się być z lodu. Starsza z sióstr uwielbiała drogie stroje. Dla Alisson jedną z nielicznych uciech stanowiły nieudane próby wejścia do sypialni przez Pirikę w swoich bufiastych sukniach, po prostu nie mogła zmieścić się w progu. Tamao, w odróżnianiu od siostry, odznaczała się różowymi oczami i włosami. Na pierwszy rzut oka wydawała się słodką idiotką, ale jak chciała potrafiła zranić najbardziej. Postawa i wygląd aniołka u tej piętnastolatki były tylko zwykłymi pozorami.
Niedługo po ponownym małżeństwie, ojciec Alisson został wezwany w sprawie czarownic, które zostały oskarżone o uprawianie magii i skazane na śmierć przez zwykłych ludzi. Pan Kyoyama zajmował się wyciąganiem istot magicznych z ludzkich wiezień. Tak było i tym razem... Jednak już nie wrócił. Przez chwilę nieuwagi został zdemaskowany podczas teleportacji więźniów. Podpalono więzienie. Ojciec blondynki ochronił wszystkich, ale sam przepłacił to życiem.
Macocha po śmierci ojca zmieniła się diametralnie, a wraz z nią jej córki. Alisson już nie była częścią rodziny. Odebrały jej wszystko, a jako wyraz swej wspaniałomyślności uczyniły z niej służącą. Blondynka  zawsze była zbyt milutka i mało asertywna. Wszyscy w okolicy nazywali ją aniołem. Taka już była. Z pokorą przyjęła to co zgotował jej los i stała się służącą we własnym domu.
Kyoyama przestała uczęszczać na drogie lekcje, czytać, śpiewać i malować. Nawet nie miała czasu, by dobrze udoskonalić swoje moce. Tata jej powtarzał, że była najpotężniejsza z rodu. Żaden żywioł nie sprawiał jej problemu. Każdym potrafiła się posługiwać.
Od tego momentu Alisson w dzień w dzień wstawała o piątej rano. Przygotowywała ubrania swoim siostrom i macosze. Karmiła zwierzęta domowe. Robiła śniadania. Potem pomagała „rodzinie” się ubrać i uczesać... i zwoływała na śniadanie. Była to już godzina ósma. Wtedy dopiero miała prawo zjeść. Potem szła na zakupy do odległego miasta, oddawała tam również produkty domowe na targ. Macocha mimo bogactw była bardzo skąpa, toteż nie przepuściła żadnej okazji zarobku. Później Kyoyama gotowała obiad, punkt pierwsza posiłek miał być gotowy. Potem znów karmienie zwierząt i sprzątanie ogromnego dworu, oraz doglądanie ogrodu. Na dziewiętnastą kolacja. Potem jeszcze sprzątanie kuchni. Przygotowywanie kąpieli dla sióstr i macochy. Pranie tych wszystkich sukienek. Generalnie prace czarnooka kończyła o jedenastej w nocy. Jednak zawsze starała się po kryjomu zgłębiać tajniki magii. Dzięki tej godzinie dziennie jej umiejętności polepszyły się.
Nowa rodzina odebrała czarodziejce wszystko. Nawet imię. Uznały, że dla służącej bardziej pasuję Kopciuszek niż Alisson.
Jednak po roku mordęgi, nastały nowe, lepsze czasy.
-Kopciuchu idź do miasta! U naszej krawcowej zamówiłam kapelusze i ktoś musi je odebrać!- powiedziała Keiko zaraz po śniadaniu- Pamiętaj, jeśli choć jeden z nich zniszczysz to srogo to odpokutujesz!
-Oczywiście pani matko, będę uważać- zapewniła Alisson.
Blondynka jak najszybciej wyruszyła do miasta. Oprócz nauki magii, to najbardziej wyjazdy do miasta lubiła w planie dnia. To ten nieliczny czas, gdy nie musi patrzeć na swoją przyszywaną rodzinkę.
Bardzo szybko pędziła na koniu. Uwielbiała czuć wiatr we włosach i tę dziwną wolność, która niestety była tylko złudzeniem. Nastało coś niespodziewanego. Huk jaki wydał atakujący szaman, spłoszył konia. Chciała go uspokoić, ale na próżno. Ruszył w dzikim pędzie. Nagle usłyszała obok niej galopującego konia. Odwróciła się niepewnie. Podążał za nią młody mężczyzna, zapewne szlachcic. Przystojny, długowłosy szatyn o brązowym spojrzeniu usiłował zatrzymać zwierzę blondynki. W końcu chwycił pewnym ruchem grzywę rumaka. Stanęli.
-Nic panience nie jest?- zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Nic... Zresztą dałabym sobie radę sama- powiedziała z kamienną miną.
Zaśmiał się.
-Własnie widzę.
-Gdyby nie pańska walka, moja klacz by się nie wystraszyła.
-Niestety taka moja praca- odparł, puszczając mi oko- Naprawdę panienka nie wie kim jestem. 
-Z przykrością muszę oznajmić, że nie nie wiem. Rycerz może?
-Tak!- odparł szybko, nawet za bardzo.
-Jak pana zwą?
-Hao...
-To tak samo jak nasz król!
Wtem młoda dziewczyna przypomniała sobie zlecenie od macochy. Nerwowo przygotowała się do jazdy.
-Miło było, ale muszę pędzić.
W tym momencie ruszyła galopem do miasta.
-Jak masz na imię?!- usłyszała krzyk.
Już nie zdążyła usłyszeć, jak jej nowego znajomego zawołano z okrzykiem: Królu!
W mieście usłyszała wieść: Młody władca organizuje huczny bal. Miał na nim wybrać małżonkę. Zaproszona była każda panna z umiejętnościami szamańskimi lub magicznymi. Widocznie Król Duchów postawił na swoim i namówił Hao do ślubu.
Alisson wróciła do domu i przekazała wieść swoim siostrą i macosze. Bardzo się ożywiły dzięki temu całemu balowi. Blondynka też była zadowolona, myślała , że może spotka Hao. I najważniejsze! Też jako czarownica mogła przyjść! Na jej niekorzyść jej rodzina też posiadała dary. Keiko była miko, miała moc porozumiewania się z bóstwami, choć Alisson nie wierzyła, by kobieta ucinała sobie z nimi dyskusje, prędzej z samym diabłem. Pirika i Tamao były przeciętnymi szamankami. Mimo ładnego wyglądu, przyrodnie siostry blondynki nie grzeszyły inteligencją. 
-Pani matko- odezwała się cicho Alisson.
-Tak drogie dziecko?- spytała ironicznie.
-Mogę iść na bal? Mam prawo tam być? Suknie jestem w stanie zdobyć!- powiedziała blondynka z entuzjazmem.
Macocha podeszła do pasierbicy i dotknęła jej zmęczonych rąk.
-Naprawdę uważasz, że bal jest miejscem dla niezbyt urodziwej służącej, biedny naiwny Kopciuszek- powiedziała smutnym głosem, mimo że jej twarz wyrażała coś zupełnie innego.
Pasierbica pani Keiko wybiegła z pokoju. Nie była w stanie nic więcej powiedzieć. Co najgorsze tyle razy powtarzane kłamstwo sprawiło, że biedna czarodziejka uwierzyła, że jest brzydka, a szczęście się nigdy do niej nie uśmiechnie.
Tego wieczoru Alisson rzewnie płakała. Zawsze była dobra. Kierowała się zasadą, że dobro, które się daje innym wraca stokrotnie. Ale dziewczyna nie rozumiała, jak długo ma jeszcze czekać. Ścisnęła pięści, jej oczy wypełnił ogień, żywioł, z którym utożsamiała się najlepiej.
Nie, powiedziała w myślach.
Resztę nocy spędziła na pakowaniu swoich rzeczy. Koniec z poniewierką. Pójdzie na bal, uwiedzie księcia, zniszczy macochę i siostry, zdobędzie tron, osiągnie to co chcą jej siostry- mroczny plan wypełnił do reszty jej dobre serce.
Przed wyjście przebrała się w jedną z nielicznych niedziurawych i niepoplamionych sukienek i wybiegła w noc. Cichutko weszła do stajni i wyprowadziła swojego konia. Za pomocą prostego zaklęcia wyciszyła siebie i klacz. Bezszelestnie wyruszyła w las.
Czuła wolność. Bez opamiętania śmiała się w głos. Dawno nie odczuwała takiej radości i swobody za razem.
 Nagle usłyszała odgłosy walki. Bezgłośnie przyszła w miejsce pojedynku. Jedną ze stron konfliktu znała, był to Hao, ten rycerz, którego poznała poprzedniego dnia. Z drugiej strony walczył mężczyzna z bardzo złowrogą energią. Blondynka nie mogła pojąć, jak człowiek może mieć w sobie aż tak dużo nienawiści, gdy nagle ujrzała oczy przystojnego blondyna... były puste. Pozbawione źrenic,tęczówki, całe białe! To demon, pomyślała.
Walka była równa. Jak na razie nie dało się określić, który z panów jest bliżej zwycięstwa. W pewnym momencie demon za plecami Hao, zaczął swoją mocą unosić ostry kamień. Domyślając się, że chce zagrać nie fair, Kopciuszek szybko popędził na koniu i wciągnął szamana na klacz. Odłamek skalny ugodził blondyna prosto w pierś. Ze śmiechem wyjął obce ciało z serca i wycelował mroczną energię w parę.
-Teraz ratują cię piękne niewiasty Hao? Zawiodłem się- zasyczał.
Nagle pojawił się blisko dziewczyny i złapał jej podbródek.
-Nie warto ślicznotko- wyszeptał uwodzicielsko wprost w jej usta.
W tym momencie przy szyi demona pojawił się miecz Hao.
-Wiem, że jesteś gnidą, ale żeby posuwać się do kantów w walce. Zawiodłem się- odwarknął szatyn.
Mężczyzna o pustych oczach pojawił się parę metrów dalej.
Alisson mocno podenerwowana ta sytuacją, skumulowała swoją energię w jeden cios. Na razie tworzyła niewidzialną kulę z wszystkich żywiołów i czekała na odpowiedni moment.
-Uciekaj!- krzyknął szatyn do blondynki.- Sto procent furyoku- wypowiedział i skierował swój atak, blondynka pośpiesznie do jego strumienia mocy, dodała swoją energię. Nastąpiła eksplozja, która odrzuciła naszą bohaterkę i brązowookiego na pobliskie drzewa. Ciężko ranny demon niestety zdołał ostatkiem sił teleportować się do Ciemnej Strony.
-Nie wiedziałem, że jesteś czarodziejką- powiedział, próbując wstać.
Czarodziejka oparła się o drzewo i z ledwością utrzymywała się na dwóch nogach.
-A ty mi mówiłeś, że jesteś rycerzem, a nie pogromcą demonów.
-Bo nim nie jestem- powiedział wstając.
Udawało się mu utrzymywać na chwiejnych nogach.
-Twój przełożony obarcza cię wieloma obowiązkami- stwierdziła.
-Masz na myśli króla?- spytał zdziwiony.
-Tak, wydaje mi się, że to on powinien walczyć z Władcą Demonów-oznajmiła.
Alisson była trochę zła na zwycięzce Turnieju Szamanów, że na tak niebezpieczny pojedynek wysyła swoich podwładnych.
-Sam wyruszyłem jak głupi. Widocznie masz rację. Trzeba było zostawić tę robotę Królowi Szamanów- powiedział Hao, nie mógł dopuścić, by jedyna osoba, która z nim normalnie rozmawiała, dowiedziała się, że to on miał na nazwisko Asakura.
-To następnym razem nie pakuj się w takie problemy- powiedziała blondynka.- A właśnie od kiedy to jesteśmy na ty?-zapytała.
-Od kiedy ja tak postanowiłem- odparł z łobuzerskim uśmiechem.
Kopciuszek prychnął, nie mogła pojąć skąd u jej rozmówcy tyle pewności siebie.
-Ważniak się znalazł- powiedziała i już pewnym krokiem weszła na konia.
-Już się zbierasz?- spytał.
-Muszę sobie znaleźć miejsce na nocleg, a jutro poszukać pracy- odparła z nieukrywana radością.
Hao zdziwił się na widok blondynki, normalny człowiek w takiej sytuacji zamartwiałby się o swoją przyszłość, a czarodziejka wręcz przeciwnie... Cieszyła się na wieść o pozyskiwaniu pieniędzy.
-Wydawało mi się, że pracujesz u wdowy Kyoyama?
Alisson mocniej chwyciła grzywę swojego rumaka.
-Nigdy więcej nie będę robić za służącą we własnym domu-oznajmiła i bez pożegnania, pogalopowała na polane, gdzie mogła przenocować w spokoju.
Za sobą usłyszała jeszcze krzyk szamana: Bądź jutro po zachodzie słońca!
Postanowiła, że będzie. Nie wiedziała co, ale ciągnęło ją do młodego arystokraty.
Szatyn coraz bardziej zagłębiał się w tajemnice blondynki. Nadal nie poznał jej imienia. Do tego powiedziała, że dwór wdowy to jej dom, a według Hao nie możliwe było, aby czarodziejka była Alisson Kyoyamą. Przecież córka zmarłego, miała umrzeć na suchoty niedługo po nim.
Następnego dnia blondynka wyruszyła do miasta i zaczęła pracować u miejscowej krawcowej, Jun. Owa trzydziestoletnia kobieta mogła pochwalić się niesłychaną dobrocią i urokiem. Ta zielonowłosa i niebieskooka doshi, pochodziła z bardzo bogatej rodziny szamańskiej- Tao. Pani Umemiya, bo takie przybrała nazwisko po mężu, w imię miłości do skromnego karczmarza, wyrzekła się własnej rodziny. Doczekała się jak na razie trojki dzieci. Najstarszej białowłosej, czerwonookiej Jeanne, która własnie kończy dwanaście lat. Syna Horokeu, dziesięciolatka o niezwykłej niebieskiej czuprynie i tego samego koloru oczach. I najmłodszego Mante, dwuletniego, słodkiego blondyna.
Jun przyjęła blondynkę bez najmniejszego problemu. Znały się już trochę i zielonowłosa bez zastanowienia przyjęła czarodziejkę, która nie śmierdziała złamanym groszem.
Panna Kyoyama od pierwszego dnia wzięła się do ciężkiej pracy. Dawała z siebie wszystko, by zwrócić koszty utrzymania państwu Umemiya.
Wieczorem Kopciuszek postanowił spotkać się z Hao.
Gdy szaman zobaczył, jak dziewczyna idzie w jego stronę, od razu ruszył w jej stronę. Może to dziwne, ale Alisson stała się dla szatyna kimś ważnym. Do tego był winny jej życie.
-Witaj- powitał blondynkę wesoło i podał jej czerwoną różę, którą chował za plecami.-Wczoraj nawet nie zdążyłem ci podziękować za ocalenie życia.
-Witaj- skłoniła się lekko i z fascynacją dotknęła pięknego kwiatu.- Dziękuje, śliczny- powiedziała, wąchając czerwone płatki.
-Mam pewną propozycję. Zagrajmy w dziesięć pytań, musisz szczerze odpowiedzieć na każde. Co ty na to?- spytał Hao.
Dziewczyna pokiwała głową twierdząco.
-Jak masz na imię?- zadał pierwsze pytanie.
-Alisson, choć przez ten rok nazywano mnie Kopciuszkiem.
Alisson, pomyślał. Przypomniał sobie, że tak właśnie nazywała się zmarła córka pana Kyoyamy.
-Dlaczego zostałeś rycerzem?
-To u nas rodzinne-odparł.
-Ulubiony kolor?
-Czerwony. A twój?
-Też! Od dziecka uwielbiałem wpatrywać się w ogień...
-Ja kiedyś wolałam niebieski, uwielbiałam morze... Ale od pewnego momentu w moim życiu polubiłam ogień. Czasami mam ochotę, by strawił całe moje dotychczasowe życie- powiedziała poważnie.
Hao nie wiedział jak zareagować. Widział, że to dla dziewczyny trudny temat, dlatego go zmienił.
-Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?
-To ty mi zaproponowałeś spotkanie! A przyszłam tu dlatego, bo przez te trzy dni zdążyłam cię polubić. Zastanawia mnie dlaczego bogaty szlachcic chciał się spotkać z ubogą wiejską dziewczyną?
Szatyn popatrzył w jej oczy. Jak bardzo chciał poznać jej myśli. Nie mógł pojąć dlaczego jedyne myśli, które chce poznać, są dla niego tajemnicą, a z innych choćby nie pragnął to czytał jak z otwartej księgi.
-Bo zdążyłem cię polubić- powiedział i puścił mi oko.
Blondynka zarumieniła się lekko.
-Co lubisz jeść?
-Ostatnio jem wszystko co mi dają, o ile mogę to jeść w ciszy i spokoju to jestem bardzo zadowolona. A ty?
-To dziwne, ale uwielbiam truskawki. Pewnie oczekiwałaś, że powiem dziczyzna, albo coś takiego- odparł ze śmiechem.
Czarodziejka odpowiedziała mu uśmiechem.
-Dlaczego powiedziałaś, że dom wdowy Kyoyama jest twój?- spytał szatyn zanim zdążył przemyśleć to pytanie.
-Bo jestem Alisson Kyoyama- powiedziała cicho.
Brązowooki spojrzał na nią zdziwiony. Przecież to nie mogła być prawda. Młoda czarodziejka powinna nie żyć, ale jej niezwykłe moce, wygląd, charakter wskazywały na pochodzenie z domu Kyoyama.
-Ale... Wszyscy uważają cię za zmarłą!
Kopciuszek spojrzał na szamana zdziwiony. Blondynka nie mogła uwierzyć w tę rewelację. Jak to możliwe? Czyżby macocha wmówiła wszystkim, że dziedziczka fortuny Kyoyama nie żyje?!
-Jak mogła... To dlatego ludzie nie pomogli. Tak mnie upokorzyła, wykorzystała moją dobroć, że wszyscy wzięli mnie za służącą.
Czarodziejka upadła na kolana. Od natłoku myśli nie mogła utrzymać się na nogach. Nawet nie poczuła jak silne ramiona zamknęły ją w silnym uścisku. Dawno nie czuła takiego ciepła. Ostatnio obejmował ją tak tylko ojciec.
Kopciuszek nie odkrywał swojej tożsamości. Trzymała się planu zemsty, choć chęć jej wykonania wzmogła się stokrotnie. Jedyną jasną stroną jej myśli był Hao, z którym spotykała się prawie codziennie.
***
-Co planujesz zrobić?
-Wyjdę za mąż za króla. Odzyskam dwór Kyoyama' ów. Zostanę królową ku zgrozy sióstr i macochy.
Hao popatrzył na nią zdziwiony.
-Chcesz wykorzystać Króla Szamanów do swojej zemsty? Zresztą skąd wiesz, że to ciebie wybierze na balu?
- Zrobię wszystko, by na tym głupim balu onieśmielić wszystkich. I nie, nie chcę go wykorzystać. Skoro mnie wybierze, to znaczy, że będzie mu na mnie zależeć. A ja zrobię wszystko, by go uszczęśliwić.
-A miłość?
-Ja nie kocham...
Szatyn popatrzył na nią zdziwiony.
-Każdy kocha-stwierdził.- A jak spotkasz kogoś, kogo pokochasz? Poświęcisz miłość dla zemsty?
-Nie martw się raczej nie będę musiała wybierać- odparłam.
Alisson nawet nie zauważyła smutku w głosie szamana.
***
-Serio odmówiłeś ojcu ożenienia się z Ginny Tao?- spytała z niedowierzaniem.
Owa morskowłosa kobieta była kuzynką Jun Umemiya. Pochodziły z tego samego bogatego szamańskiego rodu. Ślub z taką osobistością był czymś wielkim.
-Wolę blondynki, ale niestety nie znam żadnej- dodał ze smutkiem.
Kopciuszek spojrzał na Hao ze wściekłością.
-A ja niby ruda jestem?!- warknęła.
-Aż tak bardzo chcesz stać się moją żoną- powiedział, puszczając oko do czarodziejki. 
-Podpuściłeś mnie!- krzyknęła i zaczęła gonić biednego szamana po polanie. Niestety nie zauważyła odstającego kamienia i wylądowała wprost w ramionach szatyna.
***
-A jaki on jest?- spytała innym razem.
-Kto?- odpowiedział pytaniem na pytanie zdziwiony Hao.
-Ten cały Król Szamanów.
-Równie seksowny, inteligentny, wspaniały co i ja.
-O Matko!- westchnęła.
-I go dobrze znasz- wyszeptał niezrozumiale.
***
-Umiesz tańczyć?- spytał Hao.
Dziewczyna spojrzała na niego z pobłażaniem. 
-Oczywiście, dawniej często bywałam na balach.
-Może jednak przećwiczymy, bo jak zapomniałaś!- nie ustępował szatyn.
-Mogę cię zapewnić...- zaczęła, ale nie dane jej było dokończyć.
Szaman porwał Kopciuszka w ramiona i zaczęli tańczyć walca. Alisson nie mogła pojąć, dlaczego przytulona do brązowookiego czuła się tak dobrze. Nie zauważyła nawet, kiedy jej głowa wylądowała na piersi rycerza. 
***

-Możesz otworzyć oczy- powiedział szatyn.
Znajdywali się na ogromnej polanie z małym wodospadem. Sceneria wyglądała jak wyjęta z jakieś baśni. Dziewczyna rozglądała się z otwartymi szeroko oczami. Tuż przy strumyku rozłożony był koc a na nim rożne pyszności no i oczywiście truskawki.
-Cudownie- powiedziała zszokowana Alisson.
-Natknąłem się na to miejsce przez przypadek- oznajmił.
W powszechnej radości i miłej atmosferze przyjaciele spędzili cały wieczór.
***
-Jak już zostanę królową- powiedziała pewnie- Będziesz mnie czasem odwiedzał?
Spojrzał smutno.
-Nie wiem czy król byłby zadowolony z takiego obrotu sytuacji- odparł spokojnie. 
Tego wieczora już się nie odzywali. To nie była niezręczna cisza. Raczej ciche adorowanie siebie nawzajem i oglądanie w ciszy blasku gwiazd. 
***
Blondynka przemieszczała się z ogromną prędkością. W rękach trzymała dwa bochny chleba z rodzynkami. Prawdziwy rarytas. 
-Popatrz co mam!-krzyknęła do Hao. 
-Ślicznie pachną... Skąd wzięłaś pieniądze.
-Zaoszczędziłam- powiedziała wesoło.
-Nie powinnaś tak wydawać pieniędzy.
Kopciuszek spojrzał na bochenki chleba z wilczym apetytem.
-Czas żebym ja ci coś postawiła, ale jak nie chcesz...
-Oczywiście, że chcę- odparł i zaczął łaskotać Kyoyamę.
Tego wieczora delektowali się słodkim smakiem pysznego pieczywa.
***
Nastał ostatni wieczór przed balem. Czarodziejka zdawała sobie sprawę, że to ostatnie takie wieczorne spotkanie przyjaciół, o ile zostanie wybrana na Królową Szamanów.
On już czekał na ich polanie. Wyglądał niczym bóg tak skąpany w blasku księżyca.
Ona ubrała swoją najładniejszą, czerwoną sukienkę, która nie miała ani dziur, ani zabrudzeń.
Padła mu w ramiona. Nie wiem kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jej przyjaciel jest kimś o wiele więcej. Nawet nie zauważyła kiedy szatyn schylił się w jej kierunku i pocałował jej malinowe usta. Bez zastanowienia pogłębiła pieszczotę. Ich wargi pasowały idealnie, jakby stworzone do siebie. Jej dłonie zostały wplecione w długie włosy szatyna, zaś dłonie Hao delikatnie wodziły po jej plecach. Mimo to pocałunek nie trwał długo. Alisson po chwili zdała sobie sprawę z własnego czynu. Wybiegła bez pożegnania. Wiedziała, że jakby została dłużej jej uczucia wzięłyby nad nią górę. 
***
Następnego dnia blondynka majsterkowała magią przy swoich sukienkach. W końcu musiała stworzyć coś niewiarygodnego. Na takiej czynności przyłapała ją Jun. Kopciuszek lekko spanikował, nie chciał, aby jego pracodawczyni dowiedziała się, że jest czarodziejką.
-Ja tylko...
-Nie martw się... Już dawno zauważyłam, że jesteś czarodziejką- przerwała, tłumaczenie blondynki, doshi.
-Ale jak?
-Miałaś nieładny nawyk naprawiania tego co ci nie wyszło magią- zaśmiała się pani Umemiya.
-Myślałam, że nikogo nie ma- powiedziała lekko zawstydzona Alisson.
-Mam coś dla ciebie. 
Dopiero teraz Kopciuszek zauważył, że zielonowłosa miała ze sobą płócienny wór. Błękitnooka wyjęła z niego najlepsze materiały jakie tylko posiadała. 
-Ale ja nie mogę tego wziąć- odparła stanowczo blondynka. 
-Nie możesz, tylko musisz. Jakoś to odrobisz- zaśmiała się Jun.

Zaczęły pokaz. Ciągle zmieniała fragmenty materiałów na nowe ubrania. Niestety doshi wciąż kręciła głową z niezadowolenia. W końcu postawiła wszystko na jedną kreacje. Na początku chciała, by suknia była czerwona, ale ten kolor za bardzo przypominał jej Hao. Blondynka więc postanowiła, że strój będzie koloru niebieskiego. Na początku stworzyła gorset z dekoltem w kształcie serca. Ozdobiła go delikatnie brylancikami w pasie. Potem wykonała dół sukni. Pierwsza warstwa składała się z materiału- siateczki, który sprawiał, że spódnica nabrała objętości. Następnie nałożyła warstwę z połyskującej tkaniny, a na sam koniec jedwabną, której nadała blask brylancikami. Na sam koniec dekolt sukni ozdobiła pomarszczonym materiałem, który dopełniał całość i zastępował bolerko. Pani Umemiya popatrzyła na efekt końcowy z otwarta buzią.
-Wspaniała- zdołała wypowiedzieć.
Alisson wyglądała zjawiskowo w efektownej sukni, mimo to na jej twarzy nie widniał uśmiech. 
-Prawie bym zapomniała!- krzyknęła zielonowłosa.
Wybiegła szybko z pokoju i przyniosła piękną, białą maskę, wykonaną z koronki i ozdobioną kwiatem po boku. W tej samej dłoni miała również wykonaną z białego jedwabiu i pereł spinkę do włosów w kształcie dwóch kwiatów. W prawej ręce dzierżyła szklane buty na obcasie. Tak szklane!
-Nie przejmuj się- zaczęła, wskazując na obuwie.- Bardzo wygodne. 
Krawcowa od razu kazała Kopciuszkowi zakładać buty i maskę. 
-To jedyne pamiątki, które zostały mi po rodzinie. 
-Ja nie pow...
-Nie! To chyba ostatnia okazja, by je wykorzystać. Możesz sobie skręcić włosy. 
Jednym pstryknięciem palców, blondynka sprawiła, że jej włosy przybrały postać delikatnych fal. Błękitnooka wzięła się do roboty i ułożyła je w misternego koka i wpięła w niego spinkę. Efekt końcowy zaskoczył nie tylko doshi, ale i czarodziejkę, która już dawno przestała wierzyć w swoją atrakcyjność.  
-To naprawdę ja?- zapytała Alisson, patrząc w lustro.
-Wygląda na to, że ty, a dzięki masce nikt cię nie pozna.
-Jesteś pewna?
Jun pokiwała głową.
Blondynka wiedziała, że gdyby macocha i jej córki ją poznały, mogłoby mieć to fatalne konsekwencje. 
-Zmykaj! Z resztą powinnaś sobie poradzić- oznajmiła doshi i gestem dłoni nakazała blondynce iść. 
Kyoyama pędem wybiegła z domu krawcowej. Machnięciem dłoni
zamieniła dynię w karocę w kształcie złotej kuli. Polna myszkę zamieniła w pięknego, białego rumaka. To jej ukochana klacz i nowy konik zaprzęgli powóz. Jaszczurka zaś stała się woźnicą. Tak właśnie czarodziejka przygotowała się na bal.
Mimo wszystko myśl o upragnionym balu nie sprawiły piękności radości. Wręcz przeciwnie... Co chwilę przypominała sobie smak ust Hao, jego ciepło. Myśl, że chce się skazać na spędzenie życia z facetem, którego nie kocha, napawała ja lękiem i obrzydzeniem do samej siebie. Nie mogła zrozumieć kiedy stała się taka mściwa i bezuczuciowa.
Gdzie schowała się Alisson sprzed roku?-myślała- Zabiłaś ją Keiko!
Gdy dotarła pod pałac, wolnym, niepewnym krokiem udała się do sali balowej. Znajdywała się na ogromnych marmurowych schodach, na których był rozłożony czerwony dywan. Pomieszczenie było ogromne w kształcie okręgu. Nad głowami biesiadników połyskiwał kryształowy żyrandol o okazałych rozmiarach. Marmurowe ściany ozdobione zostały płaskorzeźbami przestawiającymi najważniejsze wydarzenia w dziejach szamaństwa. Wśród tłumów ludzi w maskach trudno było kogokolwiek rozpoznać. Jedynie siedzący na tronie człowiek pozostawał wszystkim znany. Również miał maskę, ale czarną, a w jego postawie i wyglądzie było coś znanego dla Kopciuszka.
Gdy blondynka wykonała pierwszy krok w jej stronę odwróciły się setki głów. Wszyscy podziwiali niezwykłą urodę czarodziejki. Lekko onieśmielona Kyoyama powoli i z gracją schodziła po schodach. W jej stronę podążał już Król Szamanów.
-Czy zatańczysz- zaczął i ugryzł się w język- Czy panienka uczyni mi ten zaszczyt i zostanie moją partnerką na pierwszy taniec.
-Oczywiście- odparła.
Złączyli swoje ręce i wykonali lekki ukłon. Rozpoczęli walc. Blondynka nie mogła się nadziwić jak dobrze jej się tańczy z Królem Szamanów. Czuła się dobrze w jego ramionach, czuła to samo ciepło co u jej Hao. Jej twarz stała się smutna.
-Coś się stało?- spytał szaman.
-Trochę źle się czuję.
-To chodź, pokaże ci ogród.
Wyszli wciąż trzymając się za ręce. Tylko Alisson czuła się niezręcznie. Ogród okazał się ogromnym parkiem z duża ilością fontann, drzew i kwiatów. Para skierowała się na huśtawkę. Czarodziejka usiadła na ławeczce, a jej partner zaczął delikatnie wprawiać w ruch bujawkę.
-Jak panience się tu podoba?
-Jest pięknie. Trochę mi przypomina ogród mych dziecinnych zabaw, tyle że ten jest o wiele większy- zaśmiała się.
-Pamiętam jak pierwszy raz zawitałem do tego parku. Tak się pogubiłem, że służba szukała mnie pół dnia-odparł z uśmiechem.
Nawet nie zauważyli jak szybko mijał czas. Bardzo dobrze im się rozmawiało. Blondynka w pewnych chwilach czuła się jak w towarzystwie Hao.
Nie zauważyła nawet, że król pochylił głowę w jej stronę. Ich usta dzieliły milimetry, a jej wargi zapłonęły z pragnienia. Dziewczyna opamiętała się w ostatniej chwili i schyliła głowę. Nie mogła dopuścić, by całował ją inny mężczyzna niż szatyn. Kyoyama zrozumiała, że nie może zostać żoną zwycięzcy Turnieju Szamanów. Nie była wstanie pokochać innego.
-Wybacz królu, kocham kogoś i choćbym chciała nie jestem wstanie obdarzyć uczuciami Waszej Wysokości!
Gdy wypowiedziała te słowa, to jak najszybciej zaczęła biec w kierunku karocy. Król Szamanów podążał za wybranką. Był szczęśliwy... Kobieta, którą kochał, odwzajemniała jego uczucia. Nie dlatego, że posiadał władzę, ale za to kim był. Gdy dobiegł do miejsca, gdzie stał pojazd Kopciuszka, nikogo tam nie zastał. Jednak w tym miejscu leżał szklany pantofelek. A on za sprawą jednego zaklęcia mógł pasować tylko na jedną stópkę.
Następnego dnia rozeszła się wieść o tym, że Król Szamanów poszukuje właścicielki zguby. Gdy tylko Jun spuściła blondynkę z oczu, ta pobiegła na polanę jej i Hao. Niestety tym razem była tam całkiem sama. Wyczerpana usiadła przy strumieniu i zalała się łzami. Czarodziejka była wściekła na siebie. Wiedziała, że zaprzepaściła swoją miłość... Nie rozumiała jak mogła być tak głupia, że zostawiła ukochanego. Nagle usłyszała szelest. Pośpiesznym ruchem zerwała się na nogi i przywołała ogień, który płonął na jej rękach. 
-Witaj panienko- powiedział Król Szamanów, który pojawił się znikąd. Jego twarz była zakryta maską z wczorajszego balu.
Alisson ugasiła płomienie i lekko schyliła głowę. 
-Proszę, a raczej żądam, by panienka przymierzyła ten oto pantofelek.
-Mogę zapewnić Jej Królewską Mość, że nie było mnie na wczorajszym balu. 
Mimo jej zapewnień, szaman podszedł do Kopciuszka i nałożył bucik na jej stópkę. Pasowało jak ulał.
-To ty- powiedział szczęśliwy, zbliżając się do ukochanej. 
-Nie!- powiedziała ze łzami w oczach- Ja nie mogłabym cię uszczęśliwić, nigdy nie obdarzę cię miłością! 
Szatyn wydawał się ignorować jej słowa.
-Jeszcze jeden krok i będę zmuszona zrobić coś nieprzyjemnego- warknęła, a jej ręce zaczęły płonąć. 
Oczy Kyoyamy wypełniła furia.
-Może teraz zmienisz zdanie- powiedział z łobuzerskim uśmiechem. 
Szaman ściągnął maskę. To co blondynka pod nią zobaczyła, wprawiło ją w nieopisany szok. Okazało się, że Królem Szamanów jest jej ukochany Hao. Od natłoku myśli zakręciło jej się w głowie, a przed upadkiem ochronił ją szatyn. 
-Jak?- wyszeptała.
-Kocham cię Alisson, ale nie chciałem byś była ze mną dla zemsty, chciałem byś mnie pokochała.
Czarodziejka stanęła na chwiejnych nogach i uderzyła Asakurę w twarz. 
-Au! Za co?- spytał, łapiąc się za policzek.
-Za ukrywanie prawdy, a to za resztę- powiedziała i złączyła ich usta w pocałunku.
***
Alisson Kyoyama i Hao Asakura szybko wzięli huczny ślub. Do końca życia władali mądrze. Doczekali się córki, Opacho.
Królowa Szamanów odzyskała prawa do dworu Kyoyama' ów, jednak wybaczyła siostrą i macosze, oraz pozwoliła im tam zostać. Kobiety nie skorzystały z propozycji i na zawsze wyprowadziły się z miasteczka.
Jun i jej rodzina zostali wywyższeni do rangi szlachty. Rodzina Tao znów chciała utrzymywać kontakty z panią Umemiya, która została najlepszą przyjaciółką i doradczynią królowej. Zielonowłosa na wzór czarodziejki wybaczyła rodzinie.
A wszyscy żyli długo i szczęśliwie. 


***
Ohayo!
Jest to miniaturka dla kochanej Marci Kyoyamy z bloga http://otojaalisson.blogspot.com/ :)
Uwaga: Notka została dopisana!!!
Czytasz=Komentujesz