Mijałam znajome uliczki Tokio, na mych nowych potężnych skrzydłach. Państwo Asakura mieszkało na przedmieściach stolicy Japonii. W sumie mogłam być tam szybciej, ale chciałam mu dać ostatnie chwilę z ukochaną, wiedziałam, że on je wykorzysta. Hao przecież wie, że dziś umrze. Dlatego dałam mu te chwilę, mimo że nie mogę się doczekać naszego spotkania. W końcu anioł nie może być egoistą. Po dłuższej chwili dotarłam do dużej rezydencji. Nie był to jakiś bogaty dom, jego wielkość uwarunkowana była ogromną liczbą uczniów państwa Asakurów. To tu było centrum szamaństwa.
Podleciałam spokojnie do balkonu, znajdującego się na najwyższym piętrze. Zerknęłam przez szybę. Państwo Asakura mimo późnej godziny nie spali. Aisuaro była wtulona w bok szatyna. Jak ja jej tego zazdroszczę... Mimo lat są tacy zakochani... Jak ja bym chciała zestarzeć się u boku Hao. Jednym pstryknięciem palca, sprawiłam, że byłam widoczna dla śmiertelników. Cicho weszłam do pokoju, ale mimo to Aisuaro mnie zauważyła. Wstała i z uśmiechem podeszła do mnie. Mimo, że stała przede mną staruszka, czułam, że ona i moja przyjaciółka z przeszłości to te same osoby. Jej uśmiech taki ciepły jak dawniej. Zielone oczy spoglądały na mnie z tą samą życzliwością co sześćdziesiąt lat temu. Nawet włosy, mimo że teraz siwe, zdawały się połyskiwać niebieskawym blaskiem, który tak lubiłam u nastolatki sprzed lat. Po chwili, mimo że dalej się uśmiechała, jej oczy nabrały smutnego blasku. Wiedziała, że przyszłam po dusze jej męża.
-Tęskniłam za tobą Anno- powiedziała po chwili- Wiesz w ogóle się nie zmieniłaś przez te sześćdziesiąt lat- dodała za śmiechem.
-A ty... no trochę-odparłam, przeczesując długie, blond włosy.
-Dziękuje za te sześćdziesiąt lat- powiedziała cicho- Nie wyobrażam sobie, jak musiałaś cier...
-Nie kończ- przerwałam jej.- Nadszedł czas...
-Wiem- powiedziała ze smutkiem.
Staruszka podeszła do męża. Złożyła na jego wargach ostatni pocałunek w tym życiu. On ostatkiem sił odwzajemnił pełen czułości gest. Niestety musiałam to zrobić. Przecięłam wyjątkowo długą nić, spoczywającą w moim ręku. Usłyszałam ostatni gwałtowny wdech Hao... Potem szloch. Podeszłam do łóżka. Z ciała Asakury zaczął wydostawać się jego duch. Jednak to był Hao sprzed sześćdziesięciu lat. Nastolatek o długich brązowych włosach, chłopak, za którym oglądała się każda dziewczyna. Chwyciłam jego dłoń.
-Witaj Hao- powiedziałam z uśmiechem, którego nie mogłam powstrzymać. Tak długo czekałam na moment, kiedy będziemy mogli pogadać.
-Ty jesteś Anna?-spytał.- Aisuaro wiele mi o tobie opowiadała.
Zdziwiłam się. Spojrzałam karcąco na zielonooką, nie powinna była mu tyle mówić. Mimo wszystko nie mogłam się gniewać, kiedy pani Asakura spoglądała na mnie z wciąż zapłakanymi oczami, ale za to z szerokim uśmiechem na ustach.
-Nie przejmuj się, spotkacie się za jakiś czas- uspokoiłam ją.
-Tylko nie próbuj mi go podrywać!- zagroziła, spoglądając na Hao.
-No tu bym się martwiła. Wiesz kiedyś byłaś piękna, a teraz przymarszczyłaś się. Zresztą jestem tak zabójczo seksowna, że nawet kiedyś się ze mną nie równałaś- zażartowałam.
-Anno!
-Żartuję przecież! Nie widzisz jaki on w tobie zakochany- powiedziałam, sprawnie ukrywając ból, jaki przyszedł wraz z tym zdaniem.
Zakochani obdarzyli się pełnym miłości uśmiechem. Mocniej chwyciłam szatyna i wyprowadziłam go przez okno. Wzbiliśmy się w powietrze.
-Gdzie mnie zaprowadzisz?-spytał.
-Do Nieba...
-A czy do Nieba wchodzą mordercy?
Obdarzyłam go ciepłym uśmiechem. Obserwowałam go i wiem, że bardzo żałował przez te lata swoich błędów.
-Pamiętaj Hao... Bóg jest miłością. Nie szuka on zemsty. Ty zrozumiałeś swój błąd. Pamiętaj... Do Piekła trafiają osoby, które robią wszystko żeby tam spędzić wieczność.
-Dziękuje- zaczął- Za wszystko, za to ile razy ratowałaś mi tyłek.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd on wiedział, że nad nim czuwałam.
-Czułem twoją obecność zawsze. To ty mi pomogłaś ocalić duszę. To dzięki tobie spędziłem piękne lata z Aisuaro. To dzięki twej miłości.
Teraz pewnie bym się rozpłakała, gdybym tylko mogła. Byłam taka szczęśliwa. Wiem, że Hao kocha Aisuaro, ale cieszę się, że zna moje uczucia. Tak bardzo chciałam mu o nich powiedzieć, ale niestety jako anioł nie mogłam.
-Przyjaciele?-spytał.
-Przyjaciele- odparłam i przytuliłam go.
Spełniły się wszystkie moje marzenia. Hao był szczęśliwy. Zaznał miłości. Mimo że nigdy nie mogłam być jego wybranką, to cieszę się, że teraz możemy razem czekać na Aisuaro.
***
Około 60 lat wcześniej:
Miałam już wszystkiego dość! Tak marzę by Hao zaznał pełni szczęścia. Zdołałam mu pomóc zrozumieć, że jego postępowanie było złe. W końcu miał normalną rodzinę, ale brakowało mu jednego do szczęścia... Miłości... Jak bardzo chciałam być człowiekiem, którego mógłby pokochać. Niestety aniołowie mieli zakaz związków z ludźmi, samo kochanie ich miłością inną niż przyjacielska, rodzicielska było grzechem. Zawsze to rozumiałam, ale... Jak powstrzymać uczucia? potrafi to jakaś istota?
Musiałam wszystko przemyśleć. Dlatego udałam się do niebiańskiego Tokio. To zawsze było dla mnie zagadką, dlaczego ludzie tak dziwnie wyobrażają sobie Niebo. Niebiański świat jest po prostu idealną i bardzo piękną kopią Ziemi. Kochałam stolicę Japonii... W końcu to ukochane miasto Hao. Mimo, że go tu nie było, wydawało mi się, że spacerując tymi uliczkami, byłam obok niego.
Wiedziałam, że Hao kochał Aisuaro, zresztą z wzajemnością. Ale ten idiota nie potrafił się do niej normalnie odezwać! Na początku chciałam po prostu zejść do niego i nawrzeszczeć mu jakim to jest idiotą, ale nie! Największym wykroczeniem było ukazanie się, bez zgody Boga, człowiekowi przez jego anioła stróża. Miałam inny plan... To również nie było dozwolone, ale kara powinna być mniejsza. A jakby się ukazać Aisuaro i dodać jej trochę pewności siebie? Tego jej brakowało i nie potrafiła wyznać uczuć Hao.
-Anno!-usłyszałam głos Piriki- Gdzie jesteś?!
-Tu!- odkrzyknęłam i pomachałam dłonią.
Pirika w odróżnieniu ode mnie była Serafinem, mimo innej funkcji była moją najlepszą przyjaciółką. Według mnie była idealna. Roztaczała aurę dobra i potęgi. Ponad to miała przepiękny głos. Jej ulubioną epoką była Starożytność, więc najwięcej czasu spędzała w niebiańskim Egipcie, Grecji, Rzymie. Tak też się ubierała. Zawsze nosiła długą, białą togę, przewiązaną niebieską szarfą, dokładnie koloru jej długich włosów i dużych oczu. Ja bardzo kontrastowałam z nią. Uwielbiam nowoczesność. Ubierałam ubrania znanych projektantów. Dziś miałam jednak na sobie klasyczną, małą czarną i buty na wysokiej szpilce tego samego koloru. Długie blond włosy rozpuściłam i opadały mi falami aż do kolan. Bursztynowe oczy podkreśliłam malując rzęsy i kreski na oczach. Moją anielską naturę wyrażały tylko duże, białe skrzydła.
-Ren cię szuka!- powiedziała rozmarzonym tonem- Jak ci zazdroszczę!
- Czwarty grzech główny zazdr...
-Daj spokój! Żartowałam!
Ren był aniołem stróżem. I cóż ostatnio uwziął się na mnie. W końcu mu powiedziałam, że nie chcę się z nim spotkać, a ten zamiast się zniechęcić jeszcze bardziej na mnie zaczął naskakiwać. Miał dużo wielbicielek, myślałam, że to tak na chwilę, ale... Nie potrafiłam go pokochać, moje serce należało do kogoś innego...
-Sama sobie go podrywaj, jesteś ładniejsza ode mnie- mruknęłam.
-Ja ładniejsza!-zaśmiała się- Ren szaleje za tobą! Doceń to!
-Ale ja go nie chcę!- krzyknęłam.
-Cały czas myślisz o swoim podopiecznym- stwierdziła przestraszona- Wiesz jak to się może skończyć!
-Wiem Pirika, ale ja go kocham- oznajmiłam, padając ciężko na pobliską ławkę.
-Co zamierzasz?- spytała niepewnie.
-Mogę ci zaufać? Będziesz mnie kryć?
-Przecież wiesz, że nie możemy kłamać!
-Od razu kłamać- odparłam oburzona- Po prostu nie musisz mówić pewnych rzeczy.
-To prawie to samo!
Tego było za wiele. Pirika była moją przyjaciółką i jej wsparcia potrzebowałam, jak żadnego innego. Wstałam i podeszłam do niej, złapałam za ramiona.
-Mogę ci zaufać?!-krzyknęłam.
Pokiwała głową.
-Chcę zejść na Ziemię i pomóc Aisuaro zdobyć Hao, a raczej namówić ją do wyznania swoich uczuć- powiedziałam poważnie.
Pirika spojrzała na mnie dziwnie, po czym zaczęła się histerycznie śmiać. Jednak za chwilę spoważniała, widząc zacięcie w moich oczach.
-Mówisz poważnie?- spytała wystraszona.
-Tak, ale jak co jestem w Tokio. Nie okłamiesz ich. W końcu będę w stolicy Japonii, tylko nie tej niebiańskiej.
Pirika próbowała mnie jeszcze zatrzymać, ale nie zdążyła. Pośpiesznie wzbiłam się w powietrze i po chwili zniknęłam za Niebiańską Bramą. Wiedziałam, że przyjaciółka mnie nie zdradzi. Bałam się zupełnie czego innego...
Odszukanie domu Aisuaro długo mi nie zajęło. Tyle razy przechodziłam różnymi uliczkami Tokio, że poznałam to miasto jak własną kieszeń.
Cichutko podleciałam do okna jej mieszkania. Zerknęłam. Jak zwykle wieczorem siedziała pochylona nad książkami. No nic, postanowiłam jej zrobić niespodziankę. Przeniknęłam przez szybę, po czym przybrałam widoczną dla ludzi postać. Aisuaro najpierw spojrzała na skrzydlaty cień na ścianie, po czym powoli z przerażeniem wypisanym na twarzy odwróciła się w moją stronę. Po chwili w mieszkaniu rozległ się jej krzyk.
-Hola, hola! Krzyczysz jakbyś Lucyfera zobaczyła! Chyba, że to z zachwytu...
-Kim... kim jesteś?
-Zwą mnie Hannāh*, jestem aniołem stróżem Hao Asakury. Ale możesz mnie nazywać Anna, nawet tą wersje mojego imienia preferuje.
Niebieskowłosa przetarła oczy i zrobiła krok do tyłu. No cóż nie dziwię się, raczej rzadko śmiertelnik, choćby niezwykły, widział anioła.
-Po co do mnie przyszłaś?- zapytała po dłuższym oddechu.
Widząc jaka jest spięta, przywołałam ziemię, by uformowała moje ciało, a moje skrzydła szybko schowałam. Teraz wyglądałam jak śmiertelniczka, oczywiście zabójczo piękna śmiertelniczka.
-Teraz lepiej?-spytałam.
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i kiwnęła głową.
-Zależy mi na szczęściu Hao-zaczęłam-Tobie też?- spytałam, a ona znów skinęła głową.- Wiem, że oboje się kochacie- oznajmiłam, a na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech.- Dlatego też chce ci pomóc w zdobyciu Asakury. W waszej szkole będzie impreza?
-Tak- wyjąkała.
-Więc oznajmiam ci! Zrobię cię na takie bóstwo, że każdemu facetowi ślinka będzie ciekła na twój widok, a szczególnie Hao.
-Ale...
-Nie musisz mi dziękować- przerwałam jej pełna entuzjazmu-Trzeba ci pomóc w tych zadaniach, wiem, że po szkole pracujesz?
-Ni...
-Super, że mogę ci pomóc!- wykrzyknęłam, wcinając jej się w słowo.
Tak zaczęłyśmy nasz wspólny wieczór. Została jej do odrobienia historia, więc uporałyśmy się z tym raz, dwa. W końcu ma się te kilka mil... wiecznie osiemnaście lat!
Aisuaro poszła tej nocy wyjątkowo wcześnie spać. Cóż miała dzień pełen wrażeń. Ja jako anioł nie potrzebowałam snu, postanowiłam więc przeszukać jej szafę i znaleźć coś, w czym da się chodzić. Byłam przerażona, choć to za mało powiedziane. Mimo że jestem troszkę starsza, to mam większe wyczucie stylu. W końcu odnalazłam kilka ubrań, które choć w małym stopniu nadawały się do ubrania. Tak więc w ruch poszły dżinsowe szorty, zielona koszulka na grubszych szelkach z napisem "Take my hand and run", która idealnie podkreślała kolor jej oczu, oraz czarne trampki. Przynajmniej będzie wyglądała w tym jak nastolatka, a nie jak poważna urzędniczka.
O szóstej rano podeszłam do łóżka Aisuaro. Obudziłam ja brutalnie, zdejmując z niej kołdrę. Ona widząc mnie, osunęła się na podłogę.
-Serio jesteś prawdziwa!
-Tak mądralo! Wstawaj!
Nastolatka powoli usiadła na łóżku i spojrzała na godzinę.
-Dlaczego obudziłaś mnie o 6 rano?!
-Bo nie zdążysz się przygotować do szkoły.
-Co?! Normalnie wstaję o 7 i uwierz mi wszystko jestem w stanie zrobić!
-Idz już do tej cholernej łazienki! Chyba, że chcesz żebym cię zmusiła!- powiedziałam z złowrogim uśmiechem.
Aisuaro spojrzała na mnie ze strachem i pobiegła do toalety. Kto jak kto, ale ja potrafiłam być władcza i groźna. W niebie uchodzę za bardzo specyficznego anioła. Nie jestem zbyt skromna, czym popełniam pierwszy grzech główny. Po drugie lubiłam dowodzić i potrafiłam od siebie roztaczać taką aurę potęgi i grozy, że nawet anioły się mnie bały. Oczywiście, mimo tych dziwnych cech charakteru wszyscy w Niebie wiedzieli, że jestem bezgranicznie wierna Bogu. To mnie Lucyfer jako pierwszej zaproponował przyłączenie się do buntu, ze względu na moje cechy. Większość myślała, że zdradzę. Ale nie... Walczyłam bardzo mężnie z zdrajcami. Do tej pory jestem wyjątkowo cenionym aniołem.
Wyjęłam płatki i mleko i przygotowałam nam śniadanie. Jako anioł nie musiałam jeść, co jednak nie znaczy, że tego nie lubię robić. Gdy Aisuaro wyszła z łazienki zjadłyśmy w ciszy posiłek.
-Po co mnie tak wcześnie obudziłaś?- mruknęła, gdy z powrotem kierowałam ją do sypialni.
Tym razem nie odpowiedziałam na jej wkurzające jęki. Zabrałam wcześniej przygotowany zestaw ubrań i włożyłam jej do rąk.
-Nie założę tego!- krzyknęłam.
-Wręcz przeciwnie... Zrobisz to w tym momencie-powiedziałam i pstryknęłam palcami.
Po chwili była już kompletnie ubrana. Drugim pstryknięciem palca zmieniłam swój ubiór. Miałam na sobie czarne dżinsy i niebieską bokserkę.
Aisuaro podeszła do lustra. Wiedziałam, że do twarzy będzie jej z taką stylizacją, ona też to zauważyła, bo uśmiechnęła się do swojego oblicza.
W nocy znalazłam również prostownice. Więc uznałam, że dziś wyprostuje włosy Japonki. Kolejnym pstryknięciem palców, wywołałam ruch krzesła, które podleciało pod samo lustro, przed którym stała Aisuaro. Prostownica była stara, ale jakoś doczekałam się jej nagrzania. O dziwo zielonooka nie protestowała przy tym zabiegu. Po dwudziestu minutach zakończyłam pracę. Ku mojemu zaskoczeniu, wyprostowanie włosów bardzo zmieniło wizerunek niebieskowłosej. W takim wydaniu jej włosy sięgały połowy pleców. Po tym nastał czas na makijaż. I cóż... Tu zaczął się protest, ale z moim darem przekonywania, Aisuaro zgodziła się na tusz i kredkę do oczu. W sumie Japonka miała ładną cerę, toteż nie trzeba było na nią nakładać tapety.
Końcowy efekt był zdumiewający... Aisuaro zawsze była ładna, więc niewielką pracą można było ją zmienić w bóstwo. Nie byłam, więc tak zaskoczona jak sama zainteresowana. Widziałam jak złapała się za usta w geście niedowierzania.
W sumie skończyłyśmy w samą porę. Znów przybrałam moją niewidzialną formę i ruszyłam za nią do szkoły. Pozostałam tylko widoczna dla Aisuaro. Dlatego też kazałam zielonookiej przyłożyć telefon do ucha, dzięki temu mogłyśmy rozmawiać swobodnie.
W szkole Japonka nie mogła przejść obojętnie. Niektórzy wręcz nie mogli rozpoznać koleżanki. Ja kroczyłam obok niej dumna, a ona wręcz przeciwnie skrępowana i niepewna. Nie mogłam patrzeć na ten widok.
-O co chodzi?-spytałam zniecierpliwiona.
-A co jeśli Hao się nie spodobam?
-Serio o to chodzi?! Nie widzisz, że wszyscy cie pożerają wzrokiem! Musisz mi uwierzyć, że nawet z dawną stylizacją dla Hao byłaś pięknością- ostatnie słowa wypowiedziałam z nutką zazdrości.- Ale pamiętaj... Asakura cierpi przez ciebie!
-Ale dlaczego?-spytała zaskoczona.
-Odkąd zdałaś sobie sprawę, że go kochasz, zaczęłaś unikać Hao. Nawet nie zauważyłaś jak wasza przyjaźń się rozpadła. On tęskni za waszymi normalnymi rozmowami, a nie za tym jąkaniem, które przy nim prezentujesz.
-Ale ja nie potrafię...
-Nie pierd... nie gadaj bzdur! Kiedyś z nim tak gadałaś, możesz i teraz!
-Masz rację Anna-san!
Z ogromną motywacją weszła jak burza do klasy. Nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń, co delikatnie speszyło Aisuaro, ale nie było źle. Po chwili weszli bracia Asakura. Obaj oczywiście przystojni, ale moją miłością pozostawał tylko i wyłącznie Hao. Nagle spojrzeli w moją stronę. Nawet nie mogę wyrazić szczęścia, jakie poczułam, gdy starszy bliźniak biegł do mnie z ogromnym uśmiechem. Już czułam jak dotyka mojej dłoni. Ale... On nie biegł do mnie. Jego celem była Aisuaro. Nie wiem dlaczego, przecież przyzwyczaiłam się do jednostronnej miłości do Hao, ale ta głupia nadzieja... Nie wiem czemu, ale poczułam ból tak ogromny, jakby płonęło mi serce. Samotna łza mimowolnie spłynęła po moim policzku. Zielonooka zauważyła to, ale teraz nie mogła zareagować, nawet tego nie chciałam. Bracia wyściskali ją na powitanie.
-Wyglądasz świetnie-oznajmił Yoh.
W tym momencie dostał kuksańca w bok od nowo przybyłej. Spojrzałam głęboko w krwistoczerwone oczy dziewczyny młodszego Asakury. Miałam okazję zaobserwować niezwykłą przemianę Żelaznej Dziewicy Jeanne.
-Przecież wiesz kochanie, że ciebie kocham najbardziej- wyszeptał jej do ucha, wystarczająco głośno, by jego wybranka, brat i przyjaciółka słyszeli to wyznanie.
-Aisuaro, możemy pogadać?- spytał po chwili mój ukochany.
-Pewnie- odparła dość pewnie zielonooka.
Francuzka delikatnie pociągnęła Yoh w kierunku ich ławki, zostawiając parę przyjaciół samych.
-Wyglądasz pięknie- zaczął niepewnie Hao, lustrując koleżankę wzrokiem. Cóż nawet ta jego urocza nieporadność spowodowana była pięknym wyglądem Aisuaro.
-Dzięki- odparła.
-Mam pytanie... Dziś wieczorem jest impreza i... Jakby to powiedzieć... Poszłabyś ze mną?- spytał, łapiąc się prawą ręką za włosy. Wyglądał jak typowy łobuziak, dodając do tego obrazka jego typowy uśmiech.
-Chętnie- odparła z widocznym szczęściem.
Czyli pierwsza część planu zaliczona... Aisuaro zyskała pewność siebie. Jak chciałam być na jej miejscu. Po lekcjach czas na punkt drugi... Zakup nowej garderoby.
Aisuaro pełna życia wybiegła z klasy po ostatnim dzwonku. Szczęście tak ją rozpierało, że zapomniała o moim istnieniu. Po chwili zaczęła kierować się do domu.
-Gdzie idziesz?- spytałam.
-Do domu!- odparła bezmyślnie.
-Idziemy na zakupy- powiedziałam i pociągnęłam ją w przeciwną stronę.
Weszliśmy do jakiegoś ciemnego zaułka. Upewniłam się, że nikogo przy nas nie ma. Schowałam swoje skrzydła i znów przywołałam ziemię, by udzieliła mi ciała. Ponownie stałam się człowiekiem. No cóż chciałam się w pełni nacieszyć naszymi zakupami.
-O pieniądze się nie martw- zapewniłam- Mam w zanadrzu kilka sztuczek- puściłam jej oko.
-Anno-san...- zaczęła niepewnie- Mogę cię o coś zapytać.
-Pytać możesz- powiedziałam z uśmiechem.
-Kochasz Hao?
To pytanie prawie zwaliło mnie z nowo nabytych ludzkich nóg. Nie spodziewałam się, że w tym całym szczęściu zapamiętała tę moją łzę i prawidłowo odczytała co ona oznacza. Rzeczywiście była osobą o niezwykle dobrym sercu.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo- powiedziałam jak w transie.
Nie kontynuowała tematu... Byłam jej za to wdzięczna. W sumie nie rozmawiałyśmy aż do wejście do pizzerii, w której zjadłyśmy obiad. Jak ja kocham ziemskie żarcie! Poza tym nie sądziłam, że ja i Aisuaro wzbudzimy takie zainteresowanie. Prawie każdy mężczyzna się za nami oglądał.
I tak rozpoczęłyśmy szał zakupowy. Przymierzałyśmy stroję, wygłupiając się przy tym. Nie raz wypraszano nas ze sklepu. Najgorzej było jak zaczęłyśmy przymierzać garnitury i stroje dla starszych pań, wtedy ekspedientka wywaliła nas z krzykiem. My jakoś się tym nie przejęłyśmy. Aisuaro i tak kupiła wiele fajnych ciuszków. I w sumie spędziłam radosne po południe. Nie sądziłam, że w ludzkim świecie można się tak świetnie bawić. Zielonooka była wspaniałą osobą. Myślę, że zaprzyjaźniłabym się z nią jak z Piriką.
Trzy godziny przed imprezą wróciłyśmy do domu. Tym razem, bez gadania, Aisuaro dała się zrobić na bóstwo. Wybrałam dla niej sukienkę koloru jej oczu. Nie miała żadnych szelek, a dekolt układał się w kształt serca, dół był lekko rozkloszowany, sięgał jej prawie do kolan. To wszystko dopełniły korale i kolczyki z czarnymi perłami, oraz piękna kopertówka i wysokie w kolorze biżuterii buty. Oczy zaś pomalowałam tuszem, czarną kredką i delikatnie zielonymi cieniami. Włosy skręciłam na prostownicy, by swobodnie spływały po plecach Aisuaro, delikatnie tylko spięłam je z prawej strony wsuwką z czarną perłą. No cóż musiałam przyznać, że zielonooka z takim wyglądem i równie pięknym sercem mogłaby zasiąść obok zastępów aniołów. Nawet moja nowa podopieczna musiała przyznać, że dzięki mnie wygląda rewelacyjnie.
Punkt ósma rozległ się dzwonek do drzwi. Aisuaro jak na skrzydłach podbiegła otworzyć drzwi. Obojgu zakochanym stanęły słowa w gardłach. Hao ubrał koszulę w kolorze sukienki partnerki, oraz czarne dżinsy, a długie włosy spiął w wysoki kucyk. Na twarzy miał zawadiacki uśmiech. W tym wydaniu zasłużył na tytuł najpopularniejszego chłopaka w szkole. Z drugiej strony zaś niezwykła piękność. Boże, chciałabym choćby przez chwilkę być na miejscu niebieskowłosej.
-Pięknie wyglądasz- wyjąkał w końcu Hao.
-Ty też niczego sobie- zaśmiała się.
Tak zaczął się mój najpiękniejszy moment w życiu. Oczywiście, gdy para pojawiła się na imprezie, od razu okrzyknięto ją najpiękniejszą tego wieczoru. Rozpoczęto tańce. Patrzyłam jak Aisuaro świetnie bawi się z Hao. I marzyłam... Tylko na minutkę, dosłownie, znaleźć się tak jak ona w jego ramionach. Zarazem byłam szczęśliwa z uśmiechu Hao na ustach. Po dłuższej chwili wyszli na chwilę się przewietrzyć. Ruszyłam za nimi.
-Aisuaro... Dzięki, że przyszłaś-zaczął szatyn.
-A ja, że mnie zaprosiłeś- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Ostatnio rzadko ze mną rozmawiałaś i martwiłem się... Ach... Czy ty nadal mnie lubisz?- spytał nieśmiało.
-Tak!- odpowiedziała szybko i zarumieniła się.
-Bo ja chyba nie-powiedział ze smutkiem.
Aisuaro spojrzała na niego ze smutkiem. Wiem, co musiała poczuć przez ten ułamek sekundy. Tyle, że ja znam dalsze słowa Hao,a zielonooka będzie szczęśliwa z deklaracji szatyna, a ja ten jej krótki ból odczuję całą wieczność.
-Bo ja cię nie lubię Aisuaro, ja cię kocham- wyznał.
Dalej już nie mogłam patrzeć. Kątem oka zauważyłam jak niebieskowłosa rzuca się Hao na szyję. I nie muszę tego oglądać, by wiedzieć co będzie dalej. Wróciłam na salę. Starłam się cieszyć... Ukończyłam misję. Hao jest szczęśliwy. Aisuaro zdobyła miłość i pewność siebie. Nagle usłyszałam w głowie głos zielonookiej: Anno-san nie odchodź jeszcze. Dziękuję ci za wszystko... Jesteś dla mnie wzorem, postaram się obdarzyć Hao tak wielką miłością jak ty. Stałaś się dla mnie przyjaciółką i chcę byś zaznała choć trochę mojego szczęścia. Masz moje pozwolenie. Rozgość się choć chwilę w moim ciele. W tym momencie zauważyłam jak na parkiet weszła para zakochanych, która wtuliła się w takt wolnej muzyki. Uśmiechnęłam się do zielonowłosej. Po chwili byłam w jej ciele. Czułam jego ciepło i miłość do dziewczyny, którą miał w ramionach. Przez chwilkę mogłam się poczuć bezpieczna i kochana w tym uścisku. Rozkoszowałam się tym tańcem do ostatniej minuty melodii, potem moja dusza wyleciała wprost do Nieba.
Byłam tak szczęśliwa, że dosłownie przemierzałam drogę do Niebios jak rakieta. Przekraczałam bramę, gdy ktoś ostro złapał mnie za ręce i przyciągnął do muru.
-Witaj Anno- wyszeptała postać. Znałam ten głos, to Ren.- Nie powinnaś łamać prawa, ale masz jeszcze szanse- oznajmił, odwracając mnie w swoją stronę- Bądź ze mną, a unikniesz odcięcia skrzydeł.
Spojrzałam na niego przerażona. Chce bym została upadłym. Odcięcie skrzydeł było największą karą dla anioła. Sama wiele ucięłam buntownikom. A on chce mnie za dobry uczynek skazać na taką karę?! Jakim prawem? Tylko Bóg ma prawo mnie sądzić. Nigdy nie będę z takim potworem! Ze skrzydłami, czy bez będę cierpieć!
-Nigdy- wysyczałam.
-Słyszeliście! Nie chce się wyrzec tego grzechu!- krzyknął i w tym momencie pojawiły się tłumy aniołów. Jak mogłam nie wyczuć podstępu.
-Nie masz prawa mnie sądzić? Tylko Bóg mym sędzią!
-Najwyższy już wydał wyrok!
-Kłamiesz!-wykrzyczałam.
-Bóg nie toleruje zdrajców!
-Bóg jest miłością!
Nagle wśród aniołów nastało poruszenie. Zaczęli wątpić w słuszność Rena. Nagle zauważyłam jak na przód przepycha się Pirika. Dopiero teraz zauważyłam jaka była podobna do Aisuaro.
-Stój!
Ale już nikt nie był wstanie powstrzymać Rena. Przywołał ognisty miecz i jednym zamachem odciął mi skrzydła. Przestałam kontaktować. Mój krzyk zmieszał się z rozpaczą innych, dobiegał do mnie z oddali. Łzy ciekły, ale nawet nie dlatego, że stałam się upadłym, ale dlatego, że już nie mogłam czuwać nad Hao...
***
Tułaczka po Ziemi trwała pięćdziesiąt, długich lat. W opłakanym stanie odnalazł mnie Ren, również bez skrzydeł. Miał odpokutować swój grzech. Bóg kazał mu mnie odnaleźć. Odzyskałam skrzydła, jeszcze piękniejsze i potężniejsze od starych. Los Rena spoczął w moich rękach. Moje wybaczenie równało się z jego powrotem do Nieba. Przebaczyłam... Bóg odpuścił winy mnie, więc i ja musiałam postąpić podobnie. Ren zyskał skrzydła słabe i na wieki czarne, by przypominały o jego haniebnym postępku.
***
Spędziłam już tydzień w towarzystwie Hao. Byłam niewiarygodnie szczęśliwa, ale i zaniepokojona tęsknotą szatyna. Radość i ból przyniósł mi jego uśmiech, gdy oznajmiono, że w Bramie Nieba pojawiła się Aisuaro...
###
Taka tam miniaturka xD Mam nadzieję, że zamawiającej się spodoba xD Inspirowały mnie filmy: "Królowa balu" i "Upadłe anioły" i trochę pewien odcinek "Skip Beat" :P
BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!! BOSKIE!!!
OdpowiedzUsuńWspółczuje Yoh mieć za przyszłą żonę Jeanne. WSPÓŁCZUJE.
Ślę wenę i czekam na kolejny rozdział
Pozdrawia Marcia
Dziękuje za komentarz :* Jeanne nie jest taka zła xD
UsuńKiedy to czytałam, to stwierdziłam że to było boskie... bardzo boskie.
OdpowiedzUsuńTrochę współczułam Annie tego, że nie mogła zakochać się w śmiertelniku... ale cieszę się że Hao i Aisuaro są razem. Nawet w życiu poza grobowym, jeśli dobrze wnioskowałam.
I zgadzam się z przedmówczynią co do YohxJeanne.
Tak czy siak... to było boskie, że dostarczyłaś mi weny i mam ochotę to czytać zyliard razy. Tak trzymaj.
A teraz czekam na kolejny rozdział opowiadania.
Pozdrawiam.
Dziękuje za komentarz :*
UsuńNo i co ja mam powiedzieć!? BOSKIE! Biedna Anna, ale cieszę się że dobrze postąpiła. Dobrze że zeswatała Hao i Asiuaro! Ale po Renie to bym się czegoś takiego nie spodziewała! Ma szczęście że Anna mu wybaczyła! Pozdrawiam i czekam na next! ;)
OdpowiedzUsuńTen blog został nominowany do LBA.
OdpowiedzUsuńhttp://rehabilitation-by-avengers.blogspot.com