środa, 17 czerwca 2015

Zakazany owoc

     Wysłano mnie w końcu po niego. Przez tysiąc lat mogłam patrzeć jak ucieka od śmierci. Przez dziesięć lat mogłam patrzeć jak jest szczęśliwy. Przez pięćdziesiąt lat błąkałam się po Ziemi jako upadły anioł. Przez przeszło pięćset sześćdziesiąt lat cierpię z powodu miłości do niego. I przez sześćdziesiąt lat mam złamane serce, a zarazem jestem szczęśliwa. I w końcu tysiąc lat czekałam na nasze spotkanie. Hao Asakura umierał. Teraz już tak na zawsze, prawdziwie...
     Mijałam znajome uliczki Tokio, na mych nowych potężnych skrzydłach. Państwo Asakura mieszkało na przedmieściach stolicy Japonii. W sumie mogłam być tam szybciej, ale chciałam mu dać ostatnie chwilę z ukochaną, wiedziałam, że on je wykorzysta. Hao przecież wie, że dziś umrze. Dlatego dałam mu te chwilę, mimo że nie mogę się doczekać naszego spotkania. W końcu anioł nie może być egoistą. Po dłuższej chwili dotarłam do dużej rezydencji. Nie był to jakiś bogaty dom, jego wielkość uwarunkowana była ogromną liczbą uczniów państwa Asakurów. To tu było centrum szamaństwa.
    Podleciałam spokojnie  do balkonu, znajdującego się na najwyższym piętrze. Zerknęłam przez szybę. Państwo Asakura mimo późnej godziny nie spali. Aisuaro była wtulona w bok szatyna. Jak ja jej tego zazdroszczę... Mimo lat są tacy zakochani... Jak ja bym chciała zestarzeć się u boku Hao. Jednym pstryknięciem palca, sprawiłam, że byłam widoczna dla śmiertelników. Cicho weszłam do pokoju, ale mimo to Aisuaro mnie zauważyła. Wstała i z uśmiechem podeszła do mnie. Mimo, że stała przede mną staruszka, czułam, że ona i moja przyjaciółka z przeszłości to te same osoby. Jej uśmiech taki ciepły jak dawniej. Zielone oczy spoglądały na mnie z tą samą życzliwością co sześćdziesiąt lat temu. Nawet włosy, mimo że teraz siwe, zdawały się połyskiwać niebieskawym blaskiem, który tak lubiłam u nastolatki sprzed lat. Po chwili, mimo że dalej się uśmiechała, jej oczy nabrały smutnego blasku. Wiedziała, że przyszłam po dusze jej męża.
-Tęskniłam za tobą Anno- powiedziała po chwili- Wiesz w ogóle się nie zmieniłaś przez te sześćdziesiąt lat- dodała za śmiechem.
-A ty... no trochę-odparłam, przeczesując długie, blond włosy.
-Dziękuje za te sześćdziesiąt lat- powiedziała cicho- Nie wyobrażam sobie, jak musiałaś cier...
-Nie kończ- przerwałam jej.- Nadszedł czas...
-Wiem- powiedziała ze smutkiem.
     Staruszka podeszła do męża. Złożyła na jego wargach ostatni pocałunek w tym życiu. On ostatkiem sił odwzajemnił pełen czułości gest. Niestety musiałam to zrobić. Przecięłam wyjątkowo długą nić, spoczywającą w moim ręku. Usłyszałam ostatni gwałtowny wdech Hao... Potem szloch. Podeszłam do łóżka. Z ciała Asakury zaczął wydostawać się jego duch. Jednak to był Hao sprzed sześćdziesięciu lat. Nastolatek o długich brązowych włosach, chłopak, za którym oglądała się każda dziewczyna. Chwyciłam jego dłoń.
-Witaj Hao- powiedziałam z uśmiechem, którego nie mogłam powstrzymać. Tak długo czekałam na moment, kiedy będziemy mogli pogadać.
-Ty jesteś Anna?-spytał.- Aisuaro wiele mi o tobie opowiadała.
     Zdziwiłam się. Spojrzałam karcąco na zielonooką, nie powinna była mu tyle mówić. Mimo wszystko nie mogłam się gniewać, kiedy pani Asakura spoglądała na mnie z wciąż zapłakanymi oczami, ale za to z szerokim uśmiechem na ustach.
-Nie przejmuj się, spotkacie się za jakiś czas- uspokoiłam ją.
-Tylko nie próbuj mi go podrywać!- zagroziła, spoglądając na Hao.
-No tu bym się martwiła. Wiesz kiedyś byłaś piękna, a teraz przymarszczyłaś się. Zresztą jestem tak zabójczo seksowna, że nawet kiedyś się ze mną nie równałaś- zażartowałam.
-Anno!
-Żartuję przecież! Nie widzisz jaki on w tobie zakochany- powiedziałam, sprawnie ukrywając ból, jaki przyszedł wraz z tym zdaniem.
    Zakochani obdarzyli się pełnym miłości uśmiechem. Mocniej chwyciłam szatyna i wyprowadziłam go przez okno. Wzbiliśmy się w powietrze.
-Gdzie mnie zaprowadzisz?-spytał.
-Do Nieba...
-A czy do Nieba wchodzą mordercy?
    Obdarzyłam go ciepłym uśmiechem. Obserwowałam go i wiem, że bardzo żałował przez te lata swoich błędów.
-Pamiętaj Hao... Bóg jest miłością. Nie szuka on zemsty. Ty zrozumiałeś swój błąd. Pamiętaj... Do Piekła trafiają osoby, które robią wszystko żeby tam spędzić wieczność.
-Dziękuje- zaczął- Za wszystko, za to ile razy ratowałaś mi tyłek.
    Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd on wiedział, że nad nim czuwałam.
-Czułem twoją obecność zawsze. To ty mi pomogłaś ocalić duszę. To dzięki tobie spędziłem piękne lata z Aisuaro. To dzięki twej miłości.
    Teraz pewnie bym się rozpłakała, gdybym tylko mogła. Byłam taka szczęśliwa. Wiem, że Hao kocha Aisuaro, ale cieszę się, że zna moje uczucia. Tak bardzo chciałam mu o nich powiedzieć, ale niestety jako anioł nie mogłam.
-Przyjaciele?-spytał.
-Przyjaciele- odparłam i przytuliłam go.
    Spełniły się wszystkie moje marzenia. Hao był szczęśliwy. Zaznał miłości. Mimo że nigdy nie mogłam być jego wybranką, to cieszę się, że teraz możemy razem czekać na Aisuaro.
***
Około 60 lat wcześniej:
     Miałam już wszystkiego dość! Tak marzę by Hao zaznał pełni szczęścia. Zdołałam mu pomóc zrozumieć, że jego postępowanie było złe. W końcu miał normalną rodzinę, ale brakowało mu jednego do szczęścia... Miłości... Jak bardzo chciałam być człowiekiem, którego mógłby pokochać. Niestety aniołowie mieli zakaz związków z ludźmi, samo kochanie ich miłością inną niż przyjacielska, rodzicielska było grzechem. Zawsze to rozumiałam, ale... Jak powstrzymać uczucia? potrafi to jakaś istota?
     Musiałam wszystko przemyśleć. Dlatego udałam się do niebiańskiego Tokio. To zawsze było dla mnie zagadką, dlaczego ludzie tak dziwnie wyobrażają sobie Niebo. Niebiański świat jest po prostu idealną i bardzo piękną kopią Ziemi. Kochałam stolicę Japonii... W końcu to ukochane miasto Hao. Mimo, że go tu nie było, wydawało mi się, że spacerując tymi uliczkami, byłam obok niego.
    Wiedziałam, że Hao kochał Aisuaro, zresztą z wzajemnością. Ale ten idiota nie potrafił się do niej normalnie odezwać! Na początku chciałam po prostu zejść do niego i nawrzeszczeć mu jakim to jest idiotą, ale nie! Największym wykroczeniem było ukazanie się, bez zgody Boga, człowiekowi przez jego anioła stróża. Miałam inny plan... To również nie było dozwolone, ale kara powinna być mniejsza. A jakby się ukazać Aisuaro i dodać jej trochę pewności siebie? Tego jej brakowało i nie potrafiła wyznać uczuć Hao.
-Anno!-usłyszałam głos Piriki- Gdzie jesteś?!
-Tu!- odkrzyknęłam i pomachałam dłonią.
    Pirika w odróżnieniu ode mnie była Serafinem, mimo innej funkcji była moją najlepszą przyjaciółką. Według mnie była idealna. Roztaczała aurę dobra i potęgi. Ponad to miała przepiękny głos. Jej ulubioną epoką była Starożytność, więc najwięcej czasu spędzała w niebiańskim Egipcie, Grecji, Rzymie. Tak też się ubierała. Zawsze nosiła długą, białą togę, przewiązaną niebieską szarfą, dokładnie koloru jej długich włosów i dużych oczu. Ja bardzo kontrastowałam z nią. Uwielbiam nowoczesność. Ubierałam ubrania znanych projektantów. Dziś miałam jednak na sobie klasyczną, małą czarną i buty na wysokiej szpilce tego samego koloru. Długie blond włosy rozpuściłam i opadały mi falami aż do kolan. Bursztynowe oczy podkreśliłam malując rzęsy i kreski na oczach. Moją anielską naturę wyrażały tylko duże, białe skrzydła.
-Ren cię szuka!- powiedziała rozmarzonym tonem- Jak ci zazdroszczę!
- Czwarty grzech główny zazdr...
-Daj spokój! Żartowałam!
    Ren był aniołem stróżem. I cóż ostatnio uwziął się na mnie. W końcu mu powiedziałam, że nie chcę się z nim spotkać, a ten zamiast się zniechęcić jeszcze bardziej na mnie zaczął naskakiwać. Miał dużo wielbicielek, myślałam, że to tak na chwilę, ale... Nie potrafiłam go pokochać, moje serce należało do kogoś innego...
-Sama sobie go podrywaj, jesteś ładniejsza ode mnie- mruknęłam.
-Ja ładniejsza!-zaśmiała się- Ren szaleje za tobą! Doceń to!
-Ale ja go nie chcę!- krzyknęłam.
-Cały czas myślisz o swoim podopiecznym- stwierdziła przestraszona- Wiesz jak to się może skończyć!
-Wiem Pirika, ale ja go kocham- oznajmiłam, padając ciężko na pobliską ławkę.
-Co zamierzasz?- spytała niepewnie.
-Mogę ci zaufać? Będziesz mnie kryć?
-Przecież wiesz, że nie możemy kłamać!
-Od razu kłamać- odparłam oburzona- Po prostu nie musisz mówić pewnych rzeczy.
-To prawie to samo!
     Tego było za wiele. Pirika była moją przyjaciółką i jej wsparcia potrzebowałam, jak żadnego innego. Wstałam i podeszłam do niej, złapałam za ramiona.
-Mogę ci zaufać?!-krzyknęłam.
     Pokiwała głową.
-Chcę zejść na Ziemię i pomóc Aisuaro zdobyć Hao, a raczej namówić ją do wyznania swoich uczuć- powiedziałam poważnie.
     Pirika spojrzała na mnie dziwnie, po czym zaczęła się histerycznie śmiać. Jednak za chwilę spoważniała, widząc zacięcie w moich oczach.
-Mówisz poważnie?- spytała wystraszona.
-Tak, ale jak co jestem w Tokio. Nie okłamiesz ich. W końcu będę w stolicy Japonii, tylko nie tej niebiańskiej.
    Pirika próbowała mnie jeszcze zatrzymać, ale nie zdążyła. Pośpiesznie wzbiłam się w powietrze i po chwili zniknęłam za Niebiańską Bramą. Wiedziałam, że przyjaciółka mnie nie zdradzi. Bałam się zupełnie czego innego...
     Odszukanie domu Aisuaro długo mi nie zajęło. Tyle razy przechodziłam różnymi uliczkami Tokio, że poznałam to miasto jak własną kieszeń.
     Cichutko podleciałam do okna jej mieszkania. Zerknęłam. Jak zwykle wieczorem siedziała pochylona nad książkami. No nic, postanowiłam jej zrobić niespodziankę. Przeniknęłam przez szybę, po czym przybrałam widoczną dla ludzi postać. Aisuaro najpierw spojrzała na skrzydlaty cień na ścianie, po czym powoli z przerażeniem wypisanym na twarzy odwróciła się w moją stronę. Po chwili w mieszkaniu rozległ się jej krzyk.
-Hola, hola! Krzyczysz jakbyś Lucyfera zobaczyła! Chyba, że to z zachwytu...
-Kim... kim jesteś?
-Zwą mnie Hannāh*, jestem aniołem stróżem Hao Asakury. Ale możesz mnie nazywać Anna, nawet tą wersje mojego imienia preferuje.
     Niebieskowłosa przetarła oczy i zrobiła krok do tyłu. No cóż nie dziwię się, raczej rzadko śmiertelnik, choćby niezwykły, widział anioła.
-Po co do mnie przyszłaś?- zapytała po dłuższym oddechu.
     Widząc jaka jest spięta, przywołałam ziemię, by uformowała moje ciało, a moje skrzydła szybko schowałam. Teraz wyglądałam jak śmiertelniczka, oczywiście zabójczo piękna śmiertelniczka.
-Teraz lepiej?-spytałam.
     Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i kiwnęła głową.
-Zależy mi na szczęściu Hao-zaczęłam-Tobie też?- spytałam, a ona znów skinęła głową.- Wiem, że oboje się kochacie- oznajmiłam, a na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech.- Dlatego też chce ci pomóc w zdobyciu Asakury. W waszej szkole będzie impreza?
-Tak- wyjąkała.
-Więc oznajmiam ci! Zrobię cię na takie bóstwo, że każdemu facetowi ślinka będzie ciekła na twój widok, a szczególnie Hao.
-Ale...
-Nie musisz mi dziękować- przerwałam jej pełna entuzjazmu-Trzeba ci pomóc w tych zadaniach, wiem, że po szkole pracujesz?
-Ni...
-Super, że mogę ci pomóc!- wykrzyknęłam, wcinając jej się w słowo.
     Tak zaczęłyśmy nasz  wspólny wieczór. Została jej do odrobienia historia, więc uporałyśmy się z tym raz, dwa. W końcu ma się te kilka mil... wiecznie osiemnaście lat!
     Aisuaro poszła tej nocy wyjątkowo wcześnie spać. Cóż miała dzień pełen wrażeń. Ja jako anioł nie potrzebowałam snu, postanowiłam więc przeszukać jej szafę i znaleźć coś, w czym da się chodzić. Byłam przerażona, choć to za mało powiedziane. Mimo że jestem troszkę starsza, to mam większe wyczucie stylu. W końcu odnalazłam kilka ubrań, które choć w małym stopniu nadawały się do ubrania. Tak więc w ruch poszły dżinsowe szorty, zielona koszulka na grubszych szelkach z napisem "Take my hand and run", która idealnie podkreślała kolor jej oczu, oraz czarne trampki. Przynajmniej będzie wyglądała w tym jak nastolatka, a nie jak poważna urzędniczka.
     O szóstej rano podeszłam do łóżka Aisuaro. Obudziłam ja brutalnie, zdejmując z niej kołdrę. Ona widząc mnie, osunęła się na podłogę.
-Serio jesteś prawdziwa!
-Tak mądralo! Wstawaj!
     Nastolatka powoli usiadła na łóżku i spojrzała na godzinę.
-Dlaczego obudziłaś mnie o 6 rano?!
-Bo nie zdążysz się przygotować do szkoły.
-Co?! Normalnie wstaję o 7 i uwierz mi wszystko jestem w stanie zrobić!
-Idz już do tej cholernej łazienki! Chyba, że chcesz żebym cię zmusiła!- powiedziałam z złowrogim uśmiechem.
     Aisuaro spojrzała na mnie ze strachem i pobiegła do toalety. Kto jak kto, ale ja potrafiłam być władcza i groźna. W niebie uchodzę za bardzo specyficznego anioła. Nie jestem zbyt skromna, czym popełniam pierwszy grzech główny. Po drugie lubiłam dowodzić i potrafiłam od siebie roztaczać taką aurę potęgi i grozy, że nawet anioły się mnie bały. Oczywiście, mimo tych dziwnych cech charakteru wszyscy w Niebie wiedzieli, że jestem bezgranicznie wierna Bogu. To mnie Lucyfer jako pierwszej zaproponował przyłączenie się do buntu, ze względu na moje cechy. Większość myślała, że zdradzę. Ale nie... Walczyłam bardzo mężnie z zdrajcami. Do tej pory jestem wyjątkowo cenionym aniołem.
     Wyjęłam płatki i mleko i przygotowałam nam śniadanie. Jako anioł nie musiałam jeść, co jednak nie znaczy, że tego nie lubię robić. Gdy Aisuaro wyszła z łazienki zjadłyśmy w ciszy posiłek.
-Po co mnie tak wcześnie obudziłaś?- mruknęła, gdy z powrotem kierowałam ją do sypialni.
     Tym razem nie odpowiedziałam na jej wkurzające jęki. Zabrałam wcześniej przygotowany zestaw ubrań i włożyłam jej do rąk.
-Nie założę tego!- krzyknęłam.
-Wręcz przeciwnie... Zrobisz to w tym momencie-powiedziałam i pstryknęłam palcami.
    Po chwili była już kompletnie ubrana. Drugim pstryknięciem palca zmieniłam swój ubiór. Miałam na sobie czarne dżinsy i niebieską bokserkę.
    Aisuaro podeszła do lustra. Wiedziałam, że do twarzy będzie jej z taką stylizacją, ona też to zauważyła, bo uśmiechnęła się do swojego oblicza.
     W nocy znalazłam również prostownice. Więc uznałam, że dziś wyprostuje włosy Japonki. Kolejnym pstryknięciem palców, wywołałam ruch krzesła, które podleciało pod samo lustro, przed którym stała Aisuaro. Prostownica była stara, ale jakoś doczekałam się jej nagrzania. O dziwo zielonooka nie protestowała przy tym zabiegu. Po dwudziestu minutach zakończyłam pracę. Ku mojemu zaskoczeniu, wyprostowanie włosów bardzo zmieniło wizerunek niebieskowłosej. W takim wydaniu jej włosy sięgały połowy pleców. Po tym nastał czas na makijaż. I cóż... Tu zaczął się protest, ale z moim darem przekonywania, Aisuaro zgodziła się na tusz i kredkę do oczu. W sumie Japonka miała ładną cerę, toteż nie trzeba było na nią nakładać tapety.
    Końcowy efekt był zdumiewający... Aisuaro zawsze była ładna, więc niewielką pracą można było ją zmienić w bóstwo. Nie byłam, więc tak zaskoczona jak sama zainteresowana. Widziałam jak złapała się za usta w geście niedowierzania.
    W sumie skończyłyśmy w samą porę. Znów przybrałam moją niewidzialną formę i ruszyłam za nią do szkoły. Pozostałam tylko widoczna dla Aisuaro. Dlatego też kazałam zielonookiej przyłożyć telefon do ucha, dzięki temu mogłyśmy rozmawiać swobodnie.
    W szkole Japonka nie mogła przejść obojętnie. Niektórzy wręcz nie mogli rozpoznać koleżanki. Ja kroczyłam obok niej dumna, a ona wręcz przeciwnie skrępowana i niepewna. Nie mogłam patrzeć na ten widok.
-O co chodzi?-spytałam zniecierpliwiona.
-A co jeśli Hao się nie spodobam?
-Serio o to chodzi?! Nie widzisz, że wszyscy cie pożerają wzrokiem! Musisz mi uwierzyć, że nawet z dawną stylizacją dla Hao byłaś pięknością- ostatnie słowa wypowiedziałam z nutką zazdrości.- Ale pamiętaj... Asakura cierpi przez ciebie!
-Ale dlaczego?-spytała zaskoczona.
-Odkąd zdałaś sobie sprawę, że go kochasz, zaczęłaś unikać Hao. Nawet nie zauważyłaś jak wasza przyjaźń się rozpadła. On tęskni za waszymi normalnymi rozmowami, a nie za tym jąkaniem, które przy nim prezentujesz.
-Ale ja nie potrafię...
-Nie pierd... nie gadaj bzdur! Kiedyś z nim tak gadałaś, możesz i teraz!
-Masz rację Anna-san!
     Z ogromną motywacją weszła jak burza do klasy. Nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń, co delikatnie speszyło Aisuaro, ale nie było źle. Po chwili weszli bracia Asakura. Obaj oczywiście przystojni, ale moją miłością pozostawał tylko i wyłącznie Hao. Nagle spojrzeli w moją stronę. Nawet nie mogę wyrazić szczęścia, jakie poczułam, gdy starszy bliźniak biegł do mnie z ogromnym uśmiechem. Już czułam jak dotyka mojej dłoni. Ale... On nie biegł do mnie. Jego celem była Aisuaro. Nie wiem dlaczego, przecież przyzwyczaiłam się do jednostronnej miłości do Hao, ale ta głupia nadzieja... Nie wiem czemu, ale poczułam ból tak ogromny, jakby płonęło mi serce. Samotna łza mimowolnie spłynęła po moim policzku. Zielonooka zauważyła to, ale teraz nie mogła zareagować, nawet tego nie chciałam. Bracia wyściskali ją na powitanie.
-Wyglądasz świetnie-oznajmił Yoh.
     W tym momencie dostał kuksańca w bok od nowo przybyłej. Spojrzałam głęboko w krwistoczerwone oczy dziewczyny młodszego Asakury. Miałam okazję zaobserwować niezwykłą przemianę Żelaznej Dziewicy Jeanne.
-Przecież wiesz kochanie, że ciebie kocham najbardziej- wyszeptał jej do ucha, wystarczająco głośno, by jego wybranka, brat i przyjaciółka słyszeli to wyznanie.
-Aisuaro, możemy pogadać?- spytał po chwili mój ukochany.
-Pewnie- odparła dość pewnie zielonooka.
    Francuzka delikatnie pociągnęła Yoh w kierunku ich ławki, zostawiając parę przyjaciół samych.
-Wyglądasz pięknie- zaczął niepewnie Hao, lustrując koleżankę wzrokiem. Cóż nawet ta jego urocza nieporadność spowodowana była pięknym wyglądem Aisuaro.
-Dzięki- odparła.
-Mam pytanie... Dziś wieczorem jest impreza i... Jakby to powiedzieć... Poszłabyś ze mną?- spytał, łapiąc się prawą ręką za włosy. Wyglądał jak typowy łobuziak, dodając do tego obrazka jego typowy uśmiech.
-Chętnie- odparła z widocznym szczęściem.
     Czyli pierwsza część planu zaliczona... Aisuaro zyskała pewność siebie. Jak chciałam być na jej miejscu. Po lekcjach czas na punkt drugi... Zakup nowej garderoby.
     Aisuaro pełna życia wybiegła z klasy po ostatnim dzwonku. Szczęście tak ją rozpierało, że zapomniała o moim istnieniu. Po chwili zaczęła kierować się do domu.
-Gdzie idziesz?- spytałam.
-Do domu!- odparła bezmyślnie.
-Idziemy na zakupy- powiedziałam i pociągnęłam ją w przeciwną stronę.
    Weszliśmy do jakiegoś ciemnego zaułka. Upewniłam się, że nikogo przy nas nie ma. Schowałam swoje skrzydła i znów przywołałam ziemię, by udzieliła mi ciała. Ponownie stałam się człowiekiem. No cóż chciałam się w pełni nacieszyć naszymi zakupami.
-O pieniądze się nie martw- zapewniłam- Mam w zanadrzu kilka sztuczek- puściłam jej oko.
-Anno-san...- zaczęła niepewnie- Mogę cię o coś zapytać.
-Pytać możesz- powiedziałam z uśmiechem.
-Kochasz Hao?
     To pytanie prawie zwaliło mnie z nowo nabytych ludzkich nóg. Nie spodziewałam się, że w tym całym szczęściu zapamiętała tę moją łzę i prawidłowo odczytała co ona oznacza. Rzeczywiście była osobą o niezwykle dobrym sercu.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo- powiedziałam jak w transie.
    Nie kontynuowała tematu... Byłam jej za to wdzięczna. W sumie nie rozmawiałyśmy aż do wejście do pizzerii, w której zjadłyśmy obiad. Jak ja kocham ziemskie żarcie! Poza tym nie sądziłam, że ja i Aisuaro wzbudzimy takie zainteresowanie. Prawie każdy mężczyzna się za nami oglądał.
    I tak rozpoczęłyśmy szał zakupowy. Przymierzałyśmy stroję, wygłupiając się przy tym. Nie raz wypraszano nas ze sklepu. Najgorzej było jak zaczęłyśmy przymierzać garnitury i stroje dla starszych pań, wtedy ekspedientka wywaliła nas z krzykiem. My jakoś się tym nie przejęłyśmy. Aisuaro i tak kupiła wiele fajnych ciuszków. I w sumie spędziłam radosne po południe. Nie sądziłam, że w ludzkim świecie można się tak świetnie bawić. Zielonooka była wspaniałą osobą. Myślę, że zaprzyjaźniłabym się z nią jak z Piriką.
    Trzy godziny przed imprezą wróciłyśmy do domu. Tym razem, bez gadania, Aisuaro dała się zrobić na bóstwo. Wybrałam dla niej sukienkę koloru jej oczu. Nie miała żadnych szelek, a dekolt układał się w kształt serca, dół był lekko rozkloszowany, sięgał jej prawie do kolan. To wszystko dopełniły korale i kolczyki z czarnymi perłami, oraz piękna kopertówka i wysokie w kolorze biżuterii buty. Oczy zaś pomalowałam tuszem, czarną kredką i delikatnie zielonymi cieniami. Włosy skręciłam na prostownicy, by swobodnie spływały po plecach Aisuaro, delikatnie tylko spięłam je z prawej strony wsuwką z czarną perłą. No cóż musiałam przyznać, że zielonooka z takim wyglądem i równie pięknym sercem mogłaby zasiąść obok zastępów aniołów. Nawet moja nowa podopieczna musiała przyznać, że dzięki mnie wygląda rewelacyjnie.
    Punkt ósma rozległ się dzwonek do drzwi. Aisuaro jak na skrzydłach podbiegła otworzyć drzwi. Obojgu zakochanym stanęły słowa w gardłach. Hao ubrał koszulę w kolorze sukienki partnerki, oraz czarne dżinsy, a długie włosy spiął w wysoki kucyk. Na twarzy miał zawadiacki uśmiech. W tym wydaniu zasłużył na tytuł najpopularniejszego chłopaka w szkole. Z drugiej strony zaś niezwykła piękność. Boże, chciałabym choćby przez chwilkę być na miejscu niebieskowłosej.
-Pięknie wyglądasz- wyjąkał w końcu Hao.
-Ty też niczego sobie- zaśmiała się.
    Tak zaczął się mój najpiękniejszy moment w życiu. Oczywiście, gdy para pojawiła się na imprezie, od razu okrzyknięto ją najpiękniejszą tego wieczoru. Rozpoczęto tańce. Patrzyłam jak Aisuaro świetnie bawi się z Hao. I marzyłam... Tylko na minutkę, dosłownie, znaleźć się tak jak ona w jego ramionach. Zarazem byłam szczęśliwa z uśmiechu Hao na ustach. Po dłuższej chwili wyszli na chwilę się przewietrzyć. Ruszyłam za nimi.
-Aisuaro... Dzięki, że przyszłaś-zaczął szatyn.
-A ja, że mnie zaprosiłeś- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Ostatnio rzadko ze mną rozmawiałaś i martwiłem się... Ach... Czy ty nadal mnie lubisz?- spytał nieśmiało.
-Tak!- odpowiedziała szybko i zarumieniła się.
-Bo ja chyba nie-powiedział ze smutkiem.
    Aisuaro spojrzała na niego ze smutkiem. Wiem, co musiała poczuć przez ten ułamek sekundy. Tyle, że ja znam dalsze słowa Hao,a zielonooka będzie szczęśliwa z deklaracji szatyna, a ja ten jej krótki ból odczuję całą wieczność.
-Bo ja cię nie lubię Aisuaro, ja cię kocham- wyznał.
    Dalej już nie mogłam patrzeć. Kątem oka zauważyłam jak niebieskowłosa rzuca się Hao na szyję. I nie muszę tego oglądać, by wiedzieć co będzie dalej. Wróciłam na salę. Starłam się cieszyć... Ukończyłam misję. Hao jest szczęśliwy. Aisuaro zdobyła miłość i pewność siebie. Nagle usłyszałam w głowie głos zielonookiej: Anno-san nie odchodź jeszcze. Dziękuję ci za wszystko... Jesteś dla mnie wzorem, postaram się obdarzyć Hao tak wielką miłością jak ty. Stałaś się dla mnie przyjaciółką i chcę byś zaznała choć trochę mojego szczęścia. Masz moje pozwolenie. Rozgość się choć chwilę w moim ciele. W tym momencie zauważyłam jak na parkiet weszła para zakochanych, która wtuliła się w takt wolnej muzyki. Uśmiechnęłam się do zielonowłosej. Po chwili byłam w jej ciele. Czułam jego ciepło i miłość do dziewczyny, którą miał w ramionach. Przez chwilkę mogłam się poczuć bezpieczna i kochana w tym uścisku. Rozkoszowałam się tym tańcem do ostatniej minuty melodii, potem moja dusza wyleciała wprost do Nieba.
    Byłam tak szczęśliwa, że dosłownie przemierzałam drogę do Niebios jak rakieta. Przekraczałam bramę, gdy ktoś ostro złapał mnie za ręce i przyciągnął do muru.
-Witaj Anno- wyszeptała postać. Znałam ten głos, to Ren.- Nie powinnaś łamać prawa, ale masz jeszcze szanse- oznajmił, odwracając mnie w swoją stronę- Bądź ze mną, a unikniesz odcięcia skrzydeł.
    Spojrzałam na niego przerażona. Chce bym została upadłym. Odcięcie skrzydeł było największą karą dla anioła. Sama wiele ucięłam buntownikom. A on chce mnie za dobry uczynek skazać na taką karę?! Jakim prawem? Tylko Bóg ma prawo mnie sądzić. Nigdy nie będę z takim potworem! Ze skrzydłami, czy bez będę cierpieć!
-Nigdy- wysyczałam.
-Słyszeliście! Nie chce się wyrzec tego grzechu!- krzyknął i w tym momencie pojawiły się tłumy aniołów. Jak mogłam nie wyczuć podstępu.
-Nie masz prawa mnie sądzić? Tylko Bóg mym sędzią!
-Najwyższy już wydał wyrok!
-Kłamiesz!-wykrzyczałam.
-Bóg nie toleruje zdrajców!
-Bóg jest miłością!
    Nagle wśród aniołów nastało poruszenie. Zaczęli wątpić w słuszność Rena. Nagle zauważyłam jak na przód przepycha się Pirika. Dopiero teraz zauważyłam jaka była podobna do Aisuaro.
-Stój!
    Ale już nikt nie był wstanie powstrzymać Rena. Przywołał ognisty miecz i jednym zamachem odciął mi skrzydła. Przestałam kontaktować. Mój krzyk zmieszał się z rozpaczą innych, dobiegał do mnie z oddali. Łzy ciekły, ale nawet nie dlatego, że stałam się upadłym, ale dlatego, że już nie mogłam czuwać nad Hao...
***
    Tułaczka po Ziemi trwała pięćdziesiąt, długich lat. W opłakanym stanie odnalazł mnie Ren, również bez skrzydeł. Miał odpokutować swój grzech. Bóg kazał mu mnie odnaleźć. Odzyskałam skrzydła, jeszcze piękniejsze i potężniejsze od starych. Los Rena spoczął w moich rękach. Moje wybaczenie równało się z jego powrotem do Nieba. Przebaczyłam... Bóg odpuścił winy mnie, więc i ja musiałam postąpić podobnie. Ren zyskał skrzydła słabe i na wieki czarne, by przypominały o jego haniebnym postępku.
***
    Spędziłam już tydzień w towarzystwie Hao. Byłam niewiarygodnie szczęśliwa, ale i zaniepokojona tęsknotą szatyna. Radość i ból przyniósł mi jego uśmiech, gdy oznajmiono, że w Bramie Nieba pojawiła się Aisuaro...
###
Taka tam miniaturka xD Mam nadzieję, że zamawiającej się spodoba xD Inspirowały mnie filmy: "Królowa balu" i "Upadłe anioły" i trochę pewien odcinek "Skip Beat" :P






 
   



niedziela, 7 czerwca 2015

"Żądza władzy"

 Ohayo :)
W końcu jestem z zaległą miniaturką dla Marci. Kolejna czerwcowa za tydzień z paringiem Hao & Aisuaro :)
Zapraszam do czytania :)
***
     Hao został pokonany. Yoh wygrał z nim pojedynek, ale nie był w stanie zabić brata. Wybaczył bliźniakowi. Zamieszkali razem, a starszy Asakura stał się najbardziej zaufana osobą dla słuchawkowego szamana. Mimo tej sytuacji, turniej nie został wznowiony. Rada zdecydowała, że dopóki Król Duchów nie reaktywuje turnieju lub nie pojawi się Władca Żywiołów, to właśnie Yoh zostanie zastępcą Króla Szamanów.
     Rodzina Kyoyama była niegdyś bardzo wpływową szamańską rodziną. Niestety po tym jak pan Takumi zmarł, rodzina popadła w długi. Jak się okazało ojciec rodziny pozostawił za sobą wiele niespłaconych pożyczek. Michiru Kyoyama, piękna brunetka o fiołkowych oczach, była wówczas w ciąży z drugim dzieckiem. Miała już roczną córeczkę Annę. Słodkie dziecko o blond włoskach i pięknych, bursztynowych oczach. W takiej sytuacji czarnowłosa musiała sprzedać posiadłość i przeprowadzić się do małego mieszkanka na przedmieściach Tokio. Tam mieszkały do dziś...  Anna wyrosła na piękną osiemnastolatkę. Codziennie po szkole pracowała w kawiarni, by choć trochę pomóc w domu. Poza tym wciąż uczyła się sztuk medium. Jej siostra Tamao, o rok młodsza, również starała się pomagać matce. Najmłodsza Kyoyama też stała się piękną dziewczyną o długich różowych włosach i tego koloru oczach. Różowowłosa szkoliła się na szamankę. Obie miały dar. Anna czytała w ludzkich umysłach i duszach, a Tamao miała wizje przyszłości. Siostry były uważane za wzór pracowitości, dobra i piękna.
     Ren Tao mieszkał w Japonii od przeszło dwóch lat. To w swoim nowym liceum poznał obecną dziewczynę-Annę. Kochał ją. Ale czy ona jego? Wciąż miał wrażenie, że starsza Kyoyama jest z nim ze względu na jego popularność w liceum. Wydawało mu się, że ich związek był po prostu wygodny dla blondynki.
     Dziś jak zwykle, przechadzał się po lesie. Choć ostatnio dawno go tu nie było. Nie chciał spotkać Jeanne. Nie chciał mieć nic wspólnego z uciekinierką, którą ścigają bracia Asakura. Niestety pech to pech. A raczej szczęście w nieszczęściu. Dlaczego to własnie ona uratowała mu życie? Teraz miał u niej dług wdzięczności. Jednak myślał, że Żelazna Dziewica nie będzie przebywać w jednym miejscu dłużej niż tydzień. Mylił się... Zza drzew wyszła ruda dziewczyna, o krótkich włosach i oczach koloru krwi. Ruda, dawniej białowłosa nastolatka, zmieniła trochę swój wygląd, by móc się skuteczniej ukryć. Jak zwykle była ładna, to Ren musiał przyznać. Nie ukryły tego potargane dżinsy i koszulka z plamami krwi. 
-Witaj- powiedziała cicho.
-Czego chcesz?!-odparł sucho.
-Ren wiem, że robiłam wiele złego, ale już taka nie jestem! Kocham cię!-wykrzyczała.
     Spojrzał na nią oniemiały. Nie spodziewał się takiego wyznania od Żelaznej Dziewicy Jeanne. No cóż kochał Annę, ale co mu przeszkadzał jednorazowy pocałunek z rudą. Złotooki zbliżył się do czerwonookiej i pocałował ją. Francuzka z początku nie wiedziała, jak zareagować, ale już po chwili oddała pocałunek. Ona odczytała to jako znak i obietnice. On jak kolejną zdobycz. Po chwili Ren ze złośliwym uśmiechem zakończył pocałunek.
-Kiedy się spotkamy?- spytała dziewczyna.
-Najlepiej nigdy- odparł sucho.
     Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Nie mogła uwierzyć, że Tao zagrał na jej uczuciach.
-Nie kochasz mnie?- spytała zlękniona.
-A mówiłem Ci, że cię kocham? Moją dziewczyną jest Anna i nie obraź się, ale zależy mi na niej.
     Jeanne zacisnęła pięści. Bolało ją. Szczerze pokochała Rena. Długo go obserwowała i zaczęło jej naprawdę zależeć. Chwila pocałunku była dla niej najszczęśliwsza, nie sądziła, że zmieni się w koszmar.
-W Anny sercu gości mrok- powiedziała cicho.
-Kim jesteś by mówić mi takie rzeczy?!- spytał wściekły.
     W tym momencie postać Jeanne oplotła fala furyoku. Jej włosy znów stały się białe,a ubranie zmieniło się na grecką togę, ozdobioną kwiatami. Jej ręce i nogi spętały ciernie, które wyglądały jak łańcuchy wiążące czerwonooką z tym lasem.
-Uwierz mi nie jestem tylko szamanką- powiedziała silnym głosem- Jestem strażniczką i więźniem przyrody. Mogę spełnić twoje pragnienia, ale i ukarać cię. I to właśnie zrobię. Spędzisz najbliższą dobę tu, na mojej ziemi. Ale pamiętaj, że nadal cię kocham i masz szansę się uratować.
     Nagle od strony Francuzki do Rena popłynęło furyoku i rośliny, które oplotły ciało Tao. Nie krzyczał, jego przerażenie było widoczne jedynie w oczach. Patrzył jak jego nogi zamieniają się w korzenie, a ręce w gałęzie. Tak, Chińczyk stał się drzewem o świadomości człowieka. Jeanne powoli podeszła do drzewa i objęła je. Znów wyglądała jak wcześniej.
-Przepraszam, ale musisz zrozumieć- wyszeptała do drzewa.-Marco!-zawołała.
     Obok niej pojawił się blondyn w okularach i białych szatach. Skłonił się nisko.
-Czego oczekujesz panienko?- spytał.
-Wiem, że Yoh Asakura jedzie do Tokio. Spraw by spotkał tam siostry Kyoyama. Musi spotkać Annę i zabrać ją z Tokio z daleka od Rena- powiedziała twardo.
     A liście jednego drzewa szeleściły cichutko, na znak protestu...
     Yoh wyruszył do Tokio. Mógł cieszyć się stanowiskiem zastępcy Króla Szamanów, ale i tak szukał Władcy Żywiołów. Bardziej niż zaszczyty obchodziło go bezpieczeństwo świata. Właśnie plątał się po mieście, szukając hotelu na nocleg, gdy usłyszał rozmowę jakiś dziewczyn. Zaciekawiony ruszył za głosami. Sam nie potrafił odpowiedzieć, dlaczego za nimi poszedł. Może dlatego, że znalazł się na jakieś odludnej ulicy i nie wiedział gdzie iść, a może dlatego, że zaintrygowały go owe dziewczyny. Nie zauważył on blondyna, uśmiechającego się zza budynku. Ten mężczyzna z pewnością tryumfował z udanego pomysłu.
-Dziękuję, że przyszłaś do mnie po pracy. Uratowałaś mi życie tą drożdżówka- powiedziała blondynka, gryząc kawałek bułki.
-Nie masz za co Nee-sama, tak ciężko pracujesz- odparła z uśmiechem różowowłosa.
     Nawet w mroku Asakura dostrzegł urodę sióstr. Jak w transie wciąż za nimi szedł.
-Ktoś nas śledzi-szepnęła starsza, tak aby usłyszała to tylko różowooka.
     Tamao przestraszyła się, złapała dłoń Nee-sama. Wiedziała, że wiele podejrzanych typów przemierza te uliczki. Później wszystko działo się szybko. Anna jednym ruchem złapała korale i uwięziła w nich Amidamaru, ducha Yoh. Gdy zobaczyła swojego rzekomego prześladowcę, uwolniła ducha i uklękła na jedno kolano, ciągnąc ze sobą zdezorientowaną siostrę.
-Wybacz królu, nie poznałam cię- wyznała skruszona blondynka.
     Yoh podszedł do sióstr, podał im dłonie i pomógł wstać. Obdarzył je uroczym uśmiechem.
-Żaden król, mam na imię Yoh, a to mój przyjaciel Amidamaru.- Wskazał na ducha samuraja.- Nie masz za co przepraszać, to zrozumiałe, że próbowałaś uratować siebie i siostrę. Zresztą dawno nie spotkałem tak potężnych szamanek, więc jest mi bardzo miło, że mogłem was spotkać.
-Wybacz, że pytam, ale co Król Szamanów robi w środku nocy w najgorszych zakamarkach Tokio- spytała młodsza Kyoyama, która właśnie odzyskała mowę.
     Anna spojrzała na nią karcąco. Nie podobało jej się, że młodsza jest tak bezpośrednia. Yoh na jej minę zaśmiał się krótko.
-Nie mam czego ci wybaczać, poza tym nie jestem Królem Szamanów, ale tymczasowo go zastępuję. Szukałem hotelu, brnąłem po Tokio, aż w końcu przywiodło mnie tutaj. Teraz ja mam pytanie. Jak się nazywacie?
-Mam na imię Tamao Kyoyama, a ta poważna to Nee-sama, Anna.
- Z tego rodu Kyoyama? Wszyscy uważają, że zapadłyście się pod ziemię!- spytał zszokowany Yoh.
-W sumie można tak powiedzieć. Ojciec wpakował nas w niezłe gówno- odparła oschle blondynka.
     Asakura nie zapytał o nic więcej. Zauważył, że dla sióstr to był raczej trudny temat.
-A co ty na to, żeby przenocować u nas w domu? Przecież mówisz, że nie możesz znaleźć hotelu- powiedziała z uśmiechem różowowłosa.
-Z chęcią- odparł z uśmiechem szatyn.
    Anna spiorunowała Tamao wzrokiem. Była nieźle wkurzona. Tamao nie zdaje sobie sprawy kim jest Asakura, pomyślała.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. wiesz Tamao, że u nas jest raczej skromnie, a tak zaszczytny gość zasługuje na porządny nocleg. Chyba lepiej będzie jak pomożemy Yoh-san znaleźć hotel.
-Nie martw się Anno, jestem przyzwyczajony do każdych warunków. Poza tym jest późno, a jesteśmy zbyt oddaleni od centrum miasta, by teraz szukać noclegu- oznajmił brązowooki.
-Nee-sama zgódź się! Mama będzie zachwycona!- wykrzyknęła podekscytowana młodsza Kyoyama.
-Dobrze- odpowiedziała Anna- Mama nas zabije- powiedziała tak cicho, by usłyszała ją jedynie siostra.
     Przemierzali drogę do domu, wysłuchując opowieści o turnieju. Gdy dotarli do obskurnej kamienicy, Anna nabrała oddech. Przeszli kolejne schody w poszukiwaniu drzwi do mieszkania sióstr. Po dotarciu blondynka otworzyła drzwi.
-Mamo jesteśmy!-wykrzyknęły siostry- I mamy gościa!
     Weszli do małego pomieszczenia. Znajdowały się tu tylko stary telewizor, trzy brązowe fotele, gdzie nie gdzie poobdzierane, ława i niewielka półka z kilkoma książkami. Ściany były pomalowane na zgniłą zieleń, a podłoga wyłożona popękanymi panelami. Mimo to mieszkanie pozostawało zawsze czyste, a na stoliku znajdował się śnieżnobiały obrus i flakon z kwiatami.
-Nakryjcie do stołu! Zaraz przyniosę zupę!- krzyknęła Michiru.
-Trzeba wam pomóc?-spytał Yoh.
-Oczywiście, że nie- powiedziała Anna- Zresztą muszę przygotować mamę na to jakiego mamy gościa- dokończyła z lekkim uśmiechem.
     Dalej Yoh usłyszał tylko trzask tłuczonego szkła i głośny okrzyk "co!". Po chwili przed nim stała piękna brunetka, około czterdziestoletnia. Lekko skłoniła się przed nim.
-Wasza wysokość to zaszczy...
-Proszę pani, mam zaledwie osiemnaście lat i wolę jak mówi się do mnie po imieniu. Jestem Yoh.
-Dobrze Yoh-san.
     Zjedli kolację i rozmawiali do późna. Młody Asakura polubił siostry Kyoyama. Spodobał mu się uśmiech i bezpośredniość Tamao, oraz dostojeństwo i siła Anny.
     Różowowłosa nie mogła spać tej nocy. Miała bardzo zły sen. W jej głowie wciąż kłębiły się słowa.
-Tamao wszystko w porządku?- zapytała przebudzona Anna.
-" Jasność powróci na ziemię, aby zawładnął nią mrok. Życie stanie się śmiercią. Nadchodzi godzina, gdy legenda stanie się prawdą." „ A wtedy światło rozjaśni mrok lub mrok zawładnie światłem.”
-Tamao! Co to?
-Nie wiem, śniły mi się te słowa. 
-To jest bez sensu.
-Też tak myślę- odpowiedziała różowowłosa i po chwili zasnęła, zapominając o dziwnych słowach.
     Następnego dnia Yoh obudził się z samego rana. Swoje kroki skierował ku łazience. Jednak po drodze spotkał kogoś z kim chciał porozmawiać...
-Chcesz, żeby jedna z moich córek została Królową Szamanów!- krzyknęła zaskoczona Michiru.
-Raczej zastępczynią, tak jak ja. Twoje córki to szamanki z dobrego rodu, do tego piękne i mądre. Tylko nie wiem, która bardziej nadawałaby się do tej roli.
-Panie, jeśli dobrze myślę to nie jesteś w Tokio bez powodu- zasugerowała brunetka.
-Tak. Szukam Miecza Żywiołów, legendarnego miecza Władcy Żywiołów.
-No to już chyba wiesz jak możesz wybrać jedną z moich córek...
-Ród Kyoyama. Władcy Żywiołów! W żyłach twych córek płynie krew władców! Która pierwsza znajdzie miecz, ta zostanie zastępcą Królowej Szamanów. A jesteś pewna, że one tego będą chciały?
-Z pewnością.
     I tak wyruszyły siostry po Miecz Żywiołów. Obie się zgodziły na rywalizację. Tamao życzyła siostrze powodzenia, zaś Anna... Miała Rena, ale tytuł Królowej Szamanów, był bardziej kuszący. Perspektywa wyrwania się z biedy i władza. Starsza Kyoyama postanowiła zrobić wszystko dla tego celu. Chciała w końcu coś znaczyć.
     Blondynka wysłała wszystkie 1080 duchów ze swoich koralików w poszukiwaniu miecza. Zaś Tamao postanowiła wykorzystać swój dar widzenia. Równocześnie zlokalizowały położenie broni. Biegły, ale to różowowłosa była szybsza, chwyciła miecz i uśmiechnęła się do blondynki z tryumfem. Potem wydarzenia potoczyły się szybko. Starsza z sióstr wyrwała miecz z ręki siostry. Poczuła napływ furyoku. Na jej ramieniu pojawił się tatuaż w kształcie gwiazdy,a obok niej stanęło Pięć Smoków Żywiołów. To Anna była prawowitym władcą. Nim zdążyła wszystko zrozumieć, pełna zawiści przebiła Tamao bronią. Trysnęła krew.
-" Jasność powróci na ziemię, aby zawładnął nią mrok. "- wyszeptała ostatkiem sił różowooka i runęła na siostrę.
     Anna po chwili zdała sobie sprawę co zrobiła. Podeszła do strumienia i obmyła swoje dłonie w wodzie. Jej odbicie przeraziło ją. Oczy Anny były jak dwa węgle. Wstała wystraszona.
-Witaj Anno-usłyszała głos w swojej głowie.
-Kim jesteś?
-Od dziś jestem twoim towarzyszem Władco Żywiołów.
-Czy jesteś demonem?
-Tak, ale teraz ty nim też jesteś. A ja ci pomogę.
-Jestem demonem i władcą! Czyli?
-Władza należy do ciebie. Ale na razie nie mów kim jesteś. Musisz się pozbyć przeszkody... Yoh Asakury. Zresztą już się pozbyłaś jednej.
-To moja siostra- powiedziała spokojnym głosem Anna.
-Masz wyrzuty sumienia Anno?
-Nie- odparła krótko.
     A te wydarzenia w cieniu lasu, szczególnie oglądało jedno drzewo- Ren Tao.
     Anna kupiła soczewki, by móc schować jedyne piętno jej decyzji- utratę pięknych bursztynowych oczu. Po powrocie do domu oznajmiła Yoh i matce, że Tamao uciekła od życia w skrajnej nędzy z jakimś chłopakiem, który spodobał się jej w szkole. Matka zamknęła się w sobie, a Anna przygotowywała się do ślubu, który miał odbyć się nazajutrz.
     W nocy poprzedzającej jej zamążpójście spotkała się z Renem. Chłopak nie wyznał jej, że widział jej zbrodnie. Tao raz się zakochał i mimo to, że wiele razy oglądał się za innymi to w jego sercu wciąż była panna Kyoyama. Nie był w stanie jej wydać. Tej nocy ostatni raz pocałował swoją ukochaną. Dla niej był to pogrzeb jej smutków.
     Jeszcze tego samego dnia przez las, gdzie dokonano zbrodni przechodził niebieskowłosy i błękitnooki chłopak-Horokeu Usui. To on odnalazł zwłoki najmłodszej Kyoyamy. I to on zakochał się w zmarłej dziewczynie, przysięgając, że zemści się na jej mordercy. 
     Anna i Yoh mieli bardzo huczny ślub. Blondynka w tradycyjnym japońskim stroju wyglądała wspaniale. Szatyn również był przystojny. Jednak odkąd spojrzenie Władczyni Żywiołów, skrzyżowało się ze wzrokiem starszego brata jej męża, nie mogła o nim zapomnieć. 
     Yoh nie widział świata poza swoją piękną żona, ale teściowa namówiła go na poszukiwanie Tamao. Zastępca Króla Szamanów nie mógł odmówić strapionej matce. Pozostawił młodą panią domu samą i wyruszył z małą ekipą szukać różowowłosej. Anna zaczęła panikować. Nie mogła dopuścić do tego by młodszy Asakura poznał prawdę. W takim stanie zastał ją Hao. 
-Witaj, my się jeszcze słabo znamy. Mam na imię Hao- przywitał się z zawadiackim uśmiechem. 
    Anna już dawno czekała na intrygującego brata jej męża. Podobał jej się, mało powiedziane, czuła, że są tacy sami. 
-Miło mi cię poznać- szepnęła mu do ucha.
    Hao uśmiechnął się tylko na taki zwrot akcji. Porwał blondynkę w objęcia i namiętnie pocałował.
-Czyli nie jesteś taka święta?- wyszeptał.
-A ty nie doznałeś nawrócenia?- odparła z uśmiechem.
    Zaśmiał się krótko, a ona znów pogłębiła pocałunek z szwagrem.
    Yoh wciąż nie było, a Anna szukała przeciwników swojego męża. Romans blondynki i Hao kwitł. Oboje znów poczuli coś na kształt uczucia. Prawie w ogóle się nie rozstawali. Oboje bezgranicznie sobie ufali, jak na razie...

    Anna wciąż zagłębiała się w swoim mroku. Kiedy matka przyszła się do niej wyżalić, wściekła kazała ją zamknąć w pokoju i nie wypuszczać.  W jej sercu kwitł tylko jeden, jasny punkt- miłość do Hao. I właśnie tego obawiał się demon, który żył w duszy Anny.
     Pewnego dnia Hao wczesnym rankiem zawitał w pokoju blondynki. Kobieta zdążyła się przyzwyczaić, że starszy Asakura raczej nie puka do drzwi, ale zdziwił ją, że przyszedł o świcie.
-Co ty wyrabiasz, chcesz nas zdekonspirować?- zapytała poddenerwowana Władczyni Żywiołów.
-Miałem wizję. Dziś odwiedzi nas podwładny mojego brata. Nie znam powodów jego wizyty.
     Anna usiadła ponownie. Była zdenerwowana. Bardzo... Co jeśli odkryli, że Tamao nie żyję. Nie może dopuścić do tego, by ów sługus wygadał się komukolwiek.
-Co zrobisz?- spytał ognisty szaman po dłuższej chwili.
-Zabiję go- wyszeptała.
-Tak myślałem- odparł i namiętnie pocałował Annę- Pomogę ci-  zadeklarował.
     Blondynka nawet nie wysłuchała posłańca jej męża. Szybko wyjęła Miecz Żywiołów i znów skalała legendarne ostrze niewinną krwią. Hao pozbył się zwłok. W tym momencie dla blondynki był wstanie zrobić wszystko.
     Ren Tao z trudem żył bez ukochanej Anny. Zaczął zaciekle trenować, by stłumić ból. Mijały dni, aż podczas jednego treningu przypomniał sobie słowa Jeanne: " Mogę spełnić twoje pragnienia". Przypomniawszy sobie te słowa, Ren pobiegł do starszej siostry i spytał ją o strażników przyrody. Jun zdziwiła się bardzo, gdyż nie sądziła, że brata interesują stare szamańskie legendy.
-Strażnicy przyrody to istoty żyjące w lasach, wodach, na łąkach. Strzegą tych terenów. Mówi się, że mogą spełnić życzenie osoby, którą kochają- oznajmiła panna Tao.
    Ren już wiedział jak dostać się do Anny. Po prostu zdobędzie to czego ona pragnie. Szybko pobiegł do lasu i nawoływał Żelaznej Dziewicy. Ona szczęśliwa ukazała się.
-Wróciłeś- wyszeptała szczęśliwa.
-Tak, tęskniłem za tobą- powiedział Chińczyk i przytulił Francuzkę- I już wiem, co możemy zrobić by zawsze być razem.
    Ona gwałtownie oderwała się od niego i przeszyła go wzrokiem pełnym nadziei.
-Cudownie! Mów!
-Jeśli stanę się Królem Szamanów, ty zostaniesz moją królową. Będziemy razem szczęśliwi. U niewinnie cię!
    Dziewczyna zamyśliła się. Nie miała mocy uczynić go Królem Szamanów, ale mogła sprawić by dostał koronę szamanską. Z nią zostanie władcą świata szamanów. Jeanne już postanowiła. Wykonała skomplikowane ruchy rękoma, a po chwili na głowie Rena pojawiła się ozdoba.
     Tymczasem w rezydencji Asakurów sprawy znów się skomplikowały.
-Niech to szlag! Musiała uciec akurat teraz!- krzyknęła Anna, rozwalając kolejną wazę tego dnia.
     Hao podszedł do niej i objął od tyłu.
-Poradzimy sobie Kochanie- szepnął i pocałował ją w policzek.
    Michiru zdołała uciec ze swojego więzienia, a raczej złotej klatki. Teraz blondynka obawiała się, że jej matka rozpowie wszystkim jak Władczyni Żywiołów ja traktowała. 
-Dziś wieczorem do zamku zjeżdżają się ważne osobistości. Teraz to ty jesteś panią tej rezydencji i musisz godnie ich powitać- oznajmił Hao, nie puszczając ukochanej z objęć.
     Dwór Asakurów stał się bardzo żywy przez przygotowania. Wszędzie było słychać odgłosy radia, które umilały sprzątanie, plusk wody, szuranie mioteł i dźwięk kosiarek. Po rezydencji unosił się zapach wybornych potraw. Punkt ósma rozległ się dźwięk dzwonka. Anna na tę okazję ubrała długą, prostą granatową suknie z rozcięciem sięgającym uda po boku. Długie włosy spięła na bok ozdobną klamrą. Obok niej stał przystojny Hao ubrany w garnitur. To co zastali za drzwiami wprawiło ich w osłupienie.  W towarzystwie Szamańskiej Rady, kroczył mężczyzna w koronie Króla Szamanów. Blondynka rozpoznała go. Mężczyzna przed nią to Ren Tao. Mimo wszystko moment jej zdziwienia trwał krótko. Ona i szatyn przybrali na twarze maski obojętności i lekko skłonili się przed gośćmi. 
-Teraz masz okazję zdobyć dwie korony.
-O czym ty mówisz?
-Już jesteś Władczynią Żywiołów, jak zdobędziesz tę drugą koronę twoja władza będzie bezdyskusyjna.
-Muszę się go pozbyć- pomyślała Anna.
    Po skończonej kolacji blondynka poodprowadzała gości do pokoi. Na koniec zostawiła sobie Rena. Jak zwykle szedł z nią Hao. 
-Tęskniłem za tobą- powiedział Ren, ignorując Hao.
-Ja też, brakowało mi cię- rzekła blondynka, kontynuując grę. 
    Właśnie weszli do sypialni Władczyni Żywiołów. W tym momencie szatyn zamknął drzwi. Zdezorientowany Chińczyk spojrzał na Japonkę, która miała już uniesiony miecz. Tao nie krzyczał, zamknął oczy.
-Kocham cię- wyszeptał dwa ostatnie słowa.
     Hao pierwszy złapał koronę i nałożył ją na głowę.
-Kochanie posłuchaj, to ja muszę zgarnąć pełnie władzy. Obiecuje ci, że jak zabiję Yoh, weźmiemy ślub i będziemy władać razem.
-I dlatego mam ci oddać koronę? Zrozum kocham cię, ale co jeśli mnie poświęcisz jak innych.
-Kocham cię Hao!- wyznała Anna, a z jej oczu leciały łzy- Tylko ciebie darzę takim uczuciem. Poza tym jestem w ciąży.
     Szatyn uśmiechnął się. Tyle razy już wykorzystał jej żądzę władzy by sam mieć wpływ na świat szamanów. Dalej mógł tak sprawować urząd. Był szczęśliwy. W końcu pokochał kogoś. Do tego zostanie ojcem! Położył koronę na głowie szwagierki i pocałował ją namiętnie.
     Hao jak najszybciej pozbył się ciała. Nazajutrz Anna wezwała wszystkich gości do salonu. Ubrała szykowną kremową suknię do kolan, a na głowę włożyła koronę. W ręku trzymała Miecz Żywiołów, a suknia była pozbawiona ramiączek, by w pełnej okazałości widać było tatuaż w kształcie gwiazdy. Wezwała również Smoki Żywiołów, które dotrzymywały jej kroku. Na ten widok Rada Szamańska złożyła pokłon. Przestał ich nawet obchodzić los Rena Tao. Przecież znaleźli prawowitą władczynię. 
     Yoh nie mógł znaleźć Tamao. Do tego jego posłaniec nie wrócił z rezydencji. Poza tym stęsknił się za ukochaną i chciał wrócić do domu. Pragnął znów zobaczyć żonę i ukochanego brata.
     Hao biegł do Anny, by przekazać jej swoją wizję. Już wiedział, że Yoh się zbliża. 
-Wraca!-krzyknął szatyn.
-Długo mu to zajęło- oznajmiła blondynka- Ile jest z nim szamanów?
-Różdżkarz- Lyserg Diethel, nekromanta- Faust VIII, szamani Ryu Umemiya, Manta Oyamada. Razem są dość silni.
-Dla ciebie?
-Zabiję ich jednym pociskiem- powiedział z dumą.
-Ale zrobiłeś to o czym ci mówiłam.
-Tak, choć poradziłbym sobie z nimi sam.
-Wiem, ale na wszelki wypadek musimy mieć pomoc. Ja zajmę się Yoh.
-Wiesz, że jesteś okrutna?
-Za to mnie kochasz- zamruczała i pocałowała go namiętnie.
     Wyruszyli wieczorem z pięcioosobową ekipą szamanów. Anna była Władczynią Żywiołów, więc duch sprawiał, że potrafiła choć w małym stopniu wykonywać każdą sztukę szamańską. Blondynka wykorzystała umiejętności różdżkarskie i szybko wytropili grupę Yoh.
-Hao, ty z resztą atakujesz towarzyszy Yoh, ja wyprowadzę stamtąd mężusia i wyciszę wasze miejsce walki. 
-Mówisz mi to już tysięczny raz kotku.
-Wiem, ale chcę, żeby wszystko było jak należy.
-Damy radę.
     Dotarli na polanę, gdzie na chwilę zatrzymała się grupa Yoh. Anna jako pierwsza wybiegła powitać młodszego Asakurę. Ze łzami w oczach rzuciła mu się na szyję. 
-Kochanie żyjesz! O mój Boże! Jak dawno cię nie widziałam! Tęskniłam- szeptała pomiędzy pocałunkami.
    Hao rozumiał, że to gra, ale ledwo opanowywał złość. Nienawidził jak ktoś inny dotykał jego ukochaną. 
-Co tu robisz Anno?-spytał zaskoczony.
-Martwiłam się o ciebie, więc zwołałam ekipę i poszliśmy was poszukać- powiedziała, wtulona do dawnego zastępcy Króla Szamanów.
-Przecież Nii-san powinien wiedzieć o każdym moim kroku- odparł ze śmiechem Yoh i objął żonę ramieniem. 
-Widzisz Yoh jaki z ciebie szczęściarz, ona mimo wszystko się o ciebie bała- wtrącił Hao.
-Masz rację, jestem szczęściarzem. Właśnie jesteśmy w drodze do domu, możemy ruszać.
-Yoh chciałam ci wcześniej coś powiedzieć- wyszeptała zakłopotana Anna- W cztery oczy.
     Mąż blondynki zdziwiony ruszył za żoną. Gdy już przeszli spory kawałek drogi od obozu, Władczyni Żywiołów gwałtownie stanęła. Oczy Japonki zmieniły się na czarne, a jej ciało oplotła fala niewiarygodnego furyoku. Na jej głowie zalśniła szamańska korona, a w dłoni Miecz Żywiołów. Po jej prawej i lewej stronie stanęły Smoki Żywiołów.
-Anno- wyszeptał oniemiały Yoh.
-A własnie miałam ci coś powiedzieć- powiedziała zamyślona- Jestem w ciąży z twoim bratem- wysyczała.
     Yoh upadł na kolana. Zdradziły go dwie najbliższe mu osoby. Nie był wstanie się bronić. Blondynka wykonała tylko jeden cios. I po raz drugi usłyszała te słowa od swojej ofiary.
-Kocham cię- wyszeptał konający Yoh.
     Blondynka wpadła zrozpaczona do rezydencji Asakurów. Długo nie można było jej uspokoić. Dopiero jedna z służących dała jej coś na uspokojenie. Królowa zasnęła. Hao pogrążony w smutku wytłumaczył za Annę. Każdy uwierzył, że biedna Władczyni Żywiołów odnalazła zwłoki męża i jego przyjaciół zabitych przez przeciwników politycznych. Kto nie uwierzyłby zrozpaczonej kobiecie, do tego Królowej Szamanów?
     Minął tydzień. Szamani dawali się wciągnąć w grę Anny i Hao. Dla wszystkich była idealną królową. Nie wiedzieli jednak, że to tylko pozory, a przyszłe plany wielkiego duetu nie były takie kolorowe. Asakurowie zgadzali się, że zwykli ludzie powinni być w najlepszym przypadku sługami szamanów.
     Ten wieczór blondynka spędzała sama. Hao musiał koniecznie spotkać się z Radą Szamańską. Kładła się spać, gdy nagle usłyszała głos, który od dawna jej już nie nawiedzał.
-Hao stanowi zagrożenie.
-Co ty pieprzysz?! Kocham go!
-Popełniłaś błąd... Nie powinnaś darzyć go uczuciem. To jedyny człowiek, który wie o wszystkich twoich zbrodniach. Tych waszych idiotów, którzy poszli z wami zabić grupę Yoh już się pozbyłaś.
-Idioci myśleli, że odejdą ze złotem. Za dużo wiedzieli... Ja i Hao pozbyliśmy się ich jak jechali do Europy. Co do Hao, ufam mu!
-Uwierz mi... Na tym mu zależy. On dąży do władzy. Będzie powoli przejmował kontrolę nad twoimi decyzjami, a na koniec odbierze koronę. 
-Nie!
-Chcesz być Królową Szamanów?!
-Tak...
-To się go pozbędziesz. Czujesz coś do niego, więc możesz go uśmiercić w niebolesny sposób.
-Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale władza...
-Wiem Anno, to jest najważniejsze.
     Następnego dnia wrócił szatyn. Anna przywitała go z radością, spotęgowaną tym, że zapewne to ostatni dzień, który spędzą razem. Blondynka starała się by te chwile były najpiękniejsze w ich życiu. Zjedli obiad w dobrej tokijskiej restauracji, wybrali się na plażę. Wrócili wieczorem, na uroczystą kolację w towarzystwie Rady Szamanów.
     Nadszedł czas. Władczyni Żywiołów trzymała w ręku kielich z czerwonym winem. Wzniosła toast. Obserwowała jak jej ukochany pije zatruty napój. Po chwili złapał się za serce. Usiadł na krześle i spojrzał na Annę.
-Wiem, że to ty. Opiekuj się naszym synem. Kocham cię mimo wszystko-przekazał jej w myślach.
     Tego dnia blondynka znów zapłakała. Tym razem były to szczere łzy. Zabiła jedyną osobę, którą szczerze kochała. I znów usłyszała te słowa: "Kocham cię". Za co oni ja tak kochali?
     Jeanne nie mogła sobie wybaczyć, że przez jej miłość do Rena, umarł jej ukochany, ale  jeszcze dopuściła do władzy tak okrutną osobę jak Anna. Ból nie dawał zapomnieć. Powiesiła się... Było to obok miejsca, gdzie przez dobę jej ukochany zamieniony był w drzewo i gdzie zginęła Tamao.
     Minął kolejny tydzień. Blondynka wciąż była przybita ostatnimi wydarzeniami. Wielu już domyślało się prawdy o romansie Hao i Anny, ale nie obwiniali królowej, wręcz przeciwnie. Współczuli jej straty tak wielu osób. Nawet nie wiedzieli jak działa to na korzyść Władczyni Żywiołów.
    Nastała niedziela, dzień kiedy szamani mogli się zgłosić do Królowej Szamanów na audiencje. Pierwszy wszedł niebieskowłosy i niebieskooki szaman. Uklęknął na jedno kolano.
-Witaj królowo. Mam na imię Horokeu Usui. Miesiąc temu znalazłem w lesie zwłoki różowowłosej szamanki. Nad jej ciałem unosiło się jeszcze furyoku. Jestem prawie pewien, że zginęła pojedynkując się z innym szamanem. Co począć?
     Anna spięła się, ale nie dała po sobie tego okazać. 
-Jeśli znajdzie się winowajca zostanie ukarany śmiercią!
     Mówiąc te słowa blondynkę przeszły ciarki, ale szybko się opamiętała. Nie żyje żaden świadek jej zbrodni.
     Następnie weszła Michiru Kusakabe. Nie spojrzała nawet na królową, wciąż miała schyloną głowę.
-Moja córka więziła mnie i w końcu wygnała z domu. Co pani mam począć?
     Anna znów nie mogła uwierzyć własnym oczom. Kolejna osoba, która wznosi skargę w jej stronę. Niestety musiała to powiedzieć.
-Winna jest śmierci.
-A kim jest pani córka?- spytał jeden z członków rady.
     Wtedy brunetka podniosła głowę i spojrzała na Annę. Zamarła tak jak i blondynka. Królowa była pewna, że teraz matka ją wyda. Jednak milczała. Po chwili wybiegła z sali.
-Pewnie nie chce wydać własnej córki- zasugerował ten sam mężczyzna.
    Na koniec wszedł inny przedstawiciel rady z jakimś pismem w rękach. 
-Jaśnie pani! Przyszło pismo z sekcji zwłok! Pan Hao Asakura został otruty! Co robić?
    Anna przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Jednak zaraz odzyskała panowanie i rozpłakała się na "zaskakujące" wieści.
-Znaleźć i zabić winowajce!- krzyknęła silnym głosem.
    W tym momencie zadrżała ziemia.Wszyscy usłyszeli potężny głos: " Jasność powróci na ziemię, aby zawładnął nią mrok. Życie stanie się śmiercią. Nadchodzi godzina, gdy legenda stanie się prawdą. A wtedy światło rozjaśni mrok lub mrok zawładnie światłem.”
     Anna świadomie wybrała tę drugą ścieżkę. Trzykrotnie wypowiedziała na sobie wyrok śmierci, który został sfinalizowany . Ogromna błyskawica przeszyła jej serce.
***
    Anna przebudziła się gwałtownie. Znów koszmar, ale tym razem inny, dziwny. Serio! Dlaczego w tym śnie była maszyną do zabijania! Bała się, że ten sen to proroctwo. Ale zaraz wypełniło ją co innego. Ciepło... To nie wizja, tylko dowód na to, że cały czas ma wolną wolę i to od niej zależy, którą drogę wybierze. Nie od Kurai...
***
Miniaturka powstała na podstawie dramatu Juliusza Słowackiego "Balladyna".
Postaci:
Balladyna-Anna
Alina-Tamao
Wdowa-Michiru 
Kirkor-Yoh
Fon Kostryn- Hao
Grabiec-Ren
Goplana- Jeanne
Słudzy Goplany- Marco i reszta X-laws
Filon-Horohoro
i inni...
Piosenka do miniaturki to "Belle" z musicalu "Notre Dame de Paris". Mimo, że sytuacja odwrotna, bo w tym musicalu to Esmeralda ucierpiała przez miłość trzech gości do niej, a w miniaturce to faceci ucierpieli przez miłość do Anny, to uznałam, że piosenka się nada.



Czytasz=Komentujesz

Uwaga!
Zapraszam wszystkich fanów Dramione (Draco & Hermiona), o ile tacy tu są, na mój nowy blog: http://dramione-wiezniowie-czasu.blogspot.com/ :)